wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdzial 21

Nila
Podróż do Portland nie zajęła nam dużo czasu. Chłopaków zostawiłyśmy w jakimś parku, bo tylko dziewczyny miały szukać atrybutu Artemidy. Ale niby gdzie mamy zacząć poszukiwania.
-Z czym kojarzy się wam bogini? – zapytałam, kiedy szłyśmy po centrum miasta.
-Na pewno z łowiectwem – odpowiedziała blondynka.
-Zwierzęta – powiedziała Hazel.
-Albo Łowczynie Artemidy – wtrąciła się Piper. Spojrzałam na córkę Afrodyty.
-Kim one są? – nigdy nie słyszałam o kimś takim. Dziewczęta szybko wytłumaczyły, co to oznacza. Szłyśmy dalej a ja zastanawiałam się czy nie warto byłoby zostać Łowczynią. Na pewno ciekawie byłoby, ale nigdy nie mieć chłopaka? Być starą panną przez wieczność? Nieee, to odpada. Chociaż? Ostatnio jeden z nich mnie rzucił. Może to oznacza, że jednak powinnam wstąpić w szeregi grupy Artemidy. Ehhh, na razie to muszę znaleźć jej atrybut. Bogini łowiectwa, to może …
-Idziemy do ZOO – powiedziałam równo z Annabeth. Spojrzałyśmy na siebie i wybuchłyśmy śmiechem. Kiedy już uspokoiłyśmy się, podeszłyśmy do planu miasta w celu znalezienia najbliższego ogrodu zoologicznego. Najbliższy był dobre 5 kilometrów od miejsca, w którym się znajdowałyśmy.
-No to co, dziewczęta? Dłuższy spacerek? – odezwała się Piper, wzięła mnie pod rękę i ruszyła do przodu. Na początku szłyśmy w ciszy, pierwsza odezwała się brunetka.
-To co, gadamy o chłopakach? – wyszczerzyła zęby w perlistym uśmiechu. No i się zaczęło. Każda mówiła o swoim partnerze.
-Jason ostatnio zmienił się w stosunku do mnie. Częściej mówi o swoich uczucia i ogólnie jest bardziej romantyczny – skomentowała córka bogini miłości.
-A Percy, od kiedy pojawiła się Nila, zrobił się bardziej opiekuńczy – wtrąciła się córka bogini mądrości.
-Nila, a ty czemu nic nie mówisz? – zagadnęła mnie córka Plutona. Szczerze to trochę się wyłączyłam.
-A co ja mam mówić? Niedawno zerwałam z chłopakiem i aktualnie jestem sama, więc nie mam, o kim rozmawiać – wymusiłam słaby uśmiech. Nastała niezręczna cisza. Żadna nie wiedziała, co powiedzieć. Na szczęście albo i nie, zostały uratowane przez stado jeleni. Dosłownie. Szłyśmy spokojnie przez jakiś park, mniejsza o to, gdy nagle usłyszałyśmy stukot kopyt. Jak na zawołanie wszystkie odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy z jakieś 10 jeleni. Ale nie takich normalnych, nie. Ich sierść lśniła srebrzyście, a ich poroże było z niebiańskiego spiżu. No to mamy problem.
-Wiać! – krzyknęła Piper. Nie musiała powtarzać, ruszyłyśmy biegiem przed siebie. I to ma być spacer? Biegłam ile sił w nogach, lecz zwierzęta były coraz bliżej. Odwróciłam się tylko jeden raz, tylko. I o raz za dużo. Po cholerę, ja się odwracałam? Tylko na chwilę zerknęłam za siebie i wpadłam na drzewo, którego wcześniej nie było na mojej drodze. Wpadałam na nie z dużą prędkością, odbiłam się od niego i upadłam mocno na ziemie. Całe powietrze uciekło mi z płuc i nie dałam razy zaczerpnąć oddechu. Od upadku czy też uderzenia, miałam mroczki przed oczami.
-Nawet nie muszę cię zabijać, sama to zrobisz – usłyszałam w głowie ten głos. Zaczęłam szybko mrugać, wstałam i oparłam się plecami o to nieszczęsne drzewo. Mój oddech powoli wracał do normalności.
-Nila! – usłyszałam krzyk Annabeth. Przeniosłam na nią wzrok. Biegła w moim kierunku, ale zagrodził jej drogę jeden z jeleni. Piper i Hazel spotkało to samo. Zwierzęta utworzyły krąg wokół mnie. Największy z nich podszedł do mnie. Był czymś w rodzaju szefa, bo miał na łbie diadem, a na tułowiu… Łuk! Atrybut Artemidy. Ale jak mam go dosięgnąć? Popatrzyłam w brązowe oczy zwierzęcia. Wydawały się takie inteligentne.
-Chcesz dostać łuk, prawda? – powiedział jeleń. Wróć. Od kiedy zwierzęta mówią, a ja je rozumiem? Posejdon jest bogiem koni.
-Czemu ja cię rozumiem? – zapytałam na głos.
-Dziwne, nieprawdaż? Jesteś dzieckiem morza, a rozmawiasz ze zwierzęciem innego boga.
-No właśnie – pokiwałam głową – dlaczego? Co ze mną nie tak?
-Nie zauważyłaś, że jesteś inna niż reszta herosów? Nie wykazujesz cech tylko jednego boga, lecz kilku. W różnych dziedzinach odnosisz sukcesy, które są przeznaczone dla dzieci Ateny, Apolla, Hermesa czy też Łowczyń Artemidy. Masz w sobie coś z każdego z nich. Jesteś w pewien sposób wybrana.
-Yyyy – tak bardzo inteligentna odpowiedź, uczę się od brata – co to znaczy wybrana?
-Nowe siły zła powstają i chcą zburzyć dotychczasowy ład. To od ciebie będzie zależeć wynik tej bitwy. Pamiętaj co w życiu jest najważniejsze i wykorzystaj to – odpowiedział – Nie będę sprawiał ci więcej kłopotów – podszedł do mnie bliżej – bierz ten łuk, jest to symbol mojej pani. Zdjęłam broń, która zmniejszyła się do rozmiarów broszki. Schowałam ją pospiesznie do srebrnego woreczka, podniosłam z ziemi różową karteczkę i schowałam do tylnej kieszeni spodni.
Spojrzałam jeszcze raz na jelenia.
-Dziękuję – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Zwierzę lekko skłoniło głowę i pobiegło razem ze swoimi towarzyszami. Od razu przybiegły do mnie dziewczyny.
-Nila, co to było? Czemu nic ci nie zrobiły? – zapytała się Annabeth. Przełknęłam głośno ślinę i podniosłam wzrok, który padł na szare tęczówki dziewczyny.



Buu, tak, ja zyje jeszcze ;) nie mialam na serio zadnej weny. Cos mi sie znudzilo pisanie o herosach, a ten rozdzial zostal napisany tak jakos w ... kwietniu? tylko zapomnialam go wstawic, brawo dla mnie. Zastanawialam sie czy ktos tu jeszcze wchodzi z nadzieja ze pojawi sie rozdzial, ale chyba nie, glupia bylam ze tak myslalam :P chociaz, nadzieja matka glupich, a matka troszczy sie o swoje dzieci ^^ chyba przestawie sie na inny rodzaj pisania, znaczy inna tematyke, ale nie wiem kiedy bede pisac :/ niby 3 tyg mam jeszcze wiec nigdy nic nie wiadomo :) tak wiec nie przynudzam i do zobaczenia (mam nadzieje) a i sorki ze nie czytalam waszych rozdzialow, ale po prostu nie dalam rady, obiecuje ze to nadrobie :)