Jest takie powiedzenie, ze kto się czubi, ten
się lubi. A co się stanie jak, jak jedna osoba darzy uczuciem druga, która
rowniez cos czuje do niego, lecz sa to skrajne emocje. Tak jest na początku, a
co zdarzy pozniej, wiem tylko ja.
Byl 1 października 2016 roku, nowi
studenci Uniwersytetu Givilton szukali w pospiechu stanowisk do rejestracji i
przydziału pokoi. Wsrod nich byla 19-stoletnia ciemna blondynka o
szaro-niebieskich oczach. Przed chwila pozegnala się ze starszym bratem, który
podrzucił ja tutaj. Wsrod tłumu szukała swojej przyjacioki. Przepychajac sie
przez tlum w końcu zauwazyla niska, szczupła blondynkę o
intensywnych zielonych oczach. Flirtowala z jakimś wysokim i wysportowanym
szatynem. Dziewczyna wywrocilia oczami I usmiechnela sie do siebie. Od czasu
ich znajomosci zawsze taka byla, mozna bylo sie przyzwyczaic. Zarzucila torbe
na ramie I podeszla do przyjaciolki. Kiedy tamta ja zobaczyla od razu stracila
zainteresowanie chlopakiem i pobiegla przywitac sie.
-No w koncu, martwilam
sie ze jakis przystojniak cie porwal – powiedziala na jednym wydechu
przytulajac sie zielonooka.
-Taa, bardzo smieszne
Caroline, normalnie kon by sie usmial – wydusila niebieskooka.
-Oj nie zlosc sie,
zlosc pieknosci szkodzi.
-Dla mnie to chyba juz
za pozno. I obie zaczely sie smiac. Wszyscy popatrzyli na dwie dziewczyny,
probujace uspokoic sie, lecz wszystkie proby konczyly sie fiaskiem. Jak jedna
prawie doszla do siebie I spojrzala na druga, automatycznie zaczela sie smiac.
-No dobra, Joanne,
trzeba zachowac powage – powiedziala w koncu blondynka.
-Z toba bedzie ciezko –
opowiedziala Joanne wachlujac sobie twarz ulotka uniwersytetu.
-Dobra chodzmy sie
zarejestrowac – I ruszyly w kierunku odpowiedniego stoiska. Wypelnily szybko
potrzebne dokumenty I ruszyly do pokoju 308. Przemierzajac korytarze podziwialy
wytroj kampusu.
-Gdzie ten durny pokoj
– powiedziala zirytowana Caroline przechodzac drugi raz to samo pietro. Joanne
nagle sie zatrzymala.
Hmmm. Nie jestem pewna,
ale to chyba tu – I wskazala reka drzwi z numerkiem 308.
-Yyy, nic nie mow – I
otworzyla drzwi. Pokoj nie byl duzy, dwa lozka, szafa, biurko, kilka polek i
lazienka. Okno wychodzilo na park znajdujacy sie w obrebie collegu. Dziewczeta
szybko sie rozpakowaly I wzglednie sie urzadzily, czyli poustawialy rzeczy,
ktore ze soba zabraly do udekorowania.
-No to co idziemy sie
przejsc? – zapytala sie zielonooka. Jej przyjaciolka pokiwala glowa na znak
zgody I wyszly z pokoju. Rozmawiajac ze soba, nie zwracaly na nikogo I na nic
uwagi, az jedna z nich wpadla na kogos a raczej na cos, a dokladnie na drzwi.
-O matko, przepraszam
bardzo- powiedzial szybko chlopak ktory spowodowal incydent.
-Spoko nic sie nie
stalo – powiedziala Joanne, masujac obolala glowe, siedzac na ziemi. Podniosla
wzrok na sprawce. Byl to wysoki brunet o ciemnych oczach, przyozdobionych
okularami. Wyciagnal do niej reke, pomagajac wstac.
-Ja to zawsze mam takie
szczescie – rzekla poszkodowana usmiechajac sie lekko.
-Sorki jeszcze raz, nie
zauwazylem cie. Moze w ramach przeprosin, pojdziemy na kawe, ja stawiam? –
wyszczerzyl do niej zeby.
-Moze, zobaczymy
jeszcze- odpowiedziala i ruszyla przed siebie z przyjaciolka.
-To wpadne po ciebie
jutro o 17 – krzyknal jeszcze za nimi.
-I tak nie przyjdzie –
stwierdzila Joanne.
-Skad wiesz, nawet
przystojny byl.
-Moze I byl, ale nawet
nie wie jak sie nazywam, ani w ktorym pokoju mieszkam, a watpie zeby mu sie
chcialo to sprawdzac. Nawet nie wiedziala jak bardzo sie mylila i co ja czeka.
hej :) sorki za bledy, ale pozniej sprobuje wszystko poprawic, jak bede miala chwilke czasu. Jakos ostatnio nie mam weny, ale dzis cos mnie naszlo :) pewnie kolejne opowiadanie znajdzie sie na tej stronce :P szukam natchnienia do napisania czegos z pozostalych dwoch, ale jakos odechcialo mi sie pisac o herosach, wole o czyms innym, bardziej prawdopodobnym :P mam nadzieje ze wam sie to spodobalo :D