Misja coraz bardziej się komplikuje. Najpierw walczymy z Campe, potem jakieś krwiożercze pawie atakują moją dziewczynę, następnie Percy z Nilą gubią się w opuszczonej chacie, dowiadujemy się o nowej przepowiedni, gdzie jest wzmianka o śmierci, a na końcu córka Posejdona zostaje zamieniona w syrenę. Na szczęście jest już człowiekiem i siedzi obok mnie w pociągu. Jakoś nie miałem okazji z nią porozmawiać. Spojrzałem na nią. Miała zamyślony wyraz twarzy.
-Hej, o czym tak myślisz? – zapytałem.
- Zastanawiam się, co może nas spotkać w Phoenix – odpowiedziała. Została nam godzina do celu. Też nad tym rozmyślałem.
-Miejmy nadzieję, że poradzimy sobie z tym – lekko się uśmiechnąłem. Dziewczyna pokiwała głową. Odwróciła twarz w moim kierunku.
-Tak się zastanawiam – zaczęła – czemu jesteś zawsze taki poważny. Rzadko się uśmiechasz, śmiejesz się.
-Ehhh – westchnąłem – wiesz, jak się jest synem Jupitera, każdy wymaga od ciebie, że będziesz przywódcą, będziesz najlepszy. Musiałem się pod to dostosować. To chyba, dlatego taki jestem – zwiesiłem głowę. Poczułem że Nila, kładzie mi rękę na ramieniu. Spojrzałem jej w oczy. Miały taki sam kolor jak Percy’ego. Lekko się uśmiechała.
-Jason, wiem że ciężko jest być dzieckiem Zeusa, czy tam Jupitera, że musisz przestrzegać pewnych reguł – przy ostatnim słowie zrobiła w powietrzu cudzysłów – ale czasem możesz trochę odpuścić. Zobaczy Percy też jest synem jednego z potężniejszych bogów, a jak się zachowuje. Rób to co chcesz robić, a nie to co powinieneś – powiedziała wstając – przemyśl to co powiedziałam. Idę poszukać Leona, stęskniłam się za nim – wyszła z przedziału. Zacząłem analizować jej słowa. Miała w zupełności rację. Muszę zacząć żyć własnym życiem. Chyba zacznę podziwiać tą dziewczynę. Ma teraz tyle samo lat jak ja, kiedy walczyliśmy z Gają. Tyle, że ja miałem lata treningu za sobą, a ona parę dni. Była taka szczera, miła i po tym co zobaczyłem i słyszałem gotowa poświecić się i pomóc innym. Leo jest szczęściarzem. Chociaż ostatnio jakoś zmarkotniał. Muszę się dowiedzieć czemu. Przecież to mój przyjaciel. Wstałem i ruszyłem szukać syna Hefajstosa. Znalazłem go w następnym przedziale, razem z resztą znajomych. Córka Posejdona siedziała obok niego. Szeptał jej coś do ucha, a ona tylko się uśmiechała i co raz to parskała śmiechem. Percy siedział obok, ale nie zwracał na nich uwagi. Annabeth siedziała na kolanach swojego chłopaka. Dała mu całusa w policzek, na co on rozpromienił się. Frank z Hazel siedzieli przytuleni i zajęci tylko sobą. Piper stała przy oknie, oparta o ścianę. Nigdzie nie mogłem jednak znaleźć Dylana. Podszedłem do córki Afrodyty. Uśmiechnęła się na mój widok. Stanąłem naprzeciwko niej. Zobaczyłem jak Nila kiwa głową. Spojrzałem w oczy mojej dziewczyny. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem w usta. Spodobało jej się to, bo objęła moja szyję rękoma, pogłębiając nasz pocałunek. Kiedy trzymałem w objęciach osobę, którą kocham, poczułem rozlewające się ciepło po ciele. W końcu czułem, że żyję. Kiedy odsunąłem się, usta same wykrzywiły mi się w uśmiech. Piper położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
-Nie wiem kto co ci powiedział, ale chcę żebyś taki został – powiedziała podnosząc na mnie wzrok.
-Już zawsze tak będzie, Pipes – i znowu dotknąłem jej warg ustami. Później rozmawialiśmy aż do dotarcia do celu. Wyszliśmy na peron. Była już może 14, słońce mocno grzało. Był to już 6 dzień naszej misji. Musieliśmy trochę odpocząć w San Diego. Może ciupkę za długo, ale trudno. Jeszcze nadrobimy.
-No to gdzie idziemy? – zapytał się Leo, trzymając za rękę swoją dziewczynę. Spojrzałem na Percy’ego. Pokręcił głową. Dobra, z czym kojarzy się nam się Hermes? Z podróżami, kupcami, złodziejami. Jakby to wszystko połączyć to wyjdzie…
-Musimy iść do galerii handlowej – powiedziałem. Mój stary przyjaciel parsknął śmiechem.
-Nie no Jason, zakupów ci się zachciało, czy co? – uśmiechnął się do mnie. Lekko uniosłem kąciki warg.
-Taa, bardzo zabawne Valdez. Nie, chodzi o to, że Hermes jest bogiem podróżnych, kupców jak i złodziei. A gdzie tych wszystkich spotkamy? W centrum handlowym.
-To by miało sens – potwierdziła Hazel.
-No to na zakupy, znaczy poszukiwanie eee jak się nazywa ta jego laska? – zaczął Leon.
-Kaduceusz – odpowiedziała Annabeth.
-No właśnie – i ruszył przed siebie. Całe szczęście nie musieliśmy długo szukać. Weszliśmy przez obrotowe drzwi. Budynek miał z 5 pięter. Ludzie wchodzili i wychodzili ze sklepów. Jedni z torbami, a inni bez. W kawiarenkach grupy rozmawiały na rożne tematy, pary siedziały i obejmowały się, a pojedyncze osoby rozmawiały przez telefony, pracowały przy komputerach lub nic nie robiły tylko piły kawę. Ogólnie nic nowego, ani podejrzanego.
-To od czego zaczynamy? – odezwał się Frank. Popatrzyliśmy z Percy’m na siebie. Znowu pokręcił głową, ale tym razem ja też nie wiedziałem gdzie iść.
-Może po prostu pochodzimy po galerii i miejmy nadzieję, że natrafimy na jakiś trop – zaproponowała córka Posejdona. Pokiwaliśmy wszyscy głowami. Wziąłem za rękę Piper i ruszyłem przed siebie. Mijałem ludzi, niektórzy się uśmiechali, inni wręcz przeciwnie, ale na razie nic nie zwróciło mojej uwagi.
-Jason, patrz – szturchnęła mnie córka Afrodyty. Wskazała coś ręką. Podążyłem w tamtym kierunku wzrokiem. Zobaczyłem ekskluzywne biuro podróży. Wejście ozdabiały dwie kolumny w stylu jońskim. Wykonane były z białego marmuru. Wnętrze było eleganckie. Ogromne biurko, regały na ulotki, ale też siedzenia były zrobione z tego samego materiału – kamienia. Ogólnie pomieszczenie było zaprojektowane z antycznym stylu. Spodobało by się dla Annabeth. Za stołem siedziała młoda kobieta. Miała czarne włosy i oczy. Nie chodzi mi, że miała ciemne tęczówki, tylko całe czarne! Jak smoła. Ostre rysy twarzy nadawały jej wygląd bezwzględnej i okrutnej. Za nią stał oparty kaduceusz. Tak po prostu, tam stał. Musieliśmy odwrócić uwagę sprzedawczyni i zabrać atrybut. Rozejrzałem się za resztą, ale nikogo nie było. Czyli to zadanie dla naszej dwójki. Weszliśmy do biura.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała kobieta. Usiedliśmy na krzesłach naprzeciwko niej.
-Szukamy wycieczki dla dwojga – zaczęła Piper.
-Ooo, a gdzie państwo chcą się wybrać? -
-Może … -zamyśliła się moja dziewczyna.
-Grecja – odpowiedziałem.
-W takim razie, ta oferta państwu się spodoba – pokazała nam katalog.
-Całkiem, całkiem. Ale czy mogę popatrzeć na katalogi – wskazała ręką na półkę, obok laski Hermesa.
-Przykro mi, to nie dla was.
-Dlaczego, jak można wiedzieć?
-Bo jesteście herosami – syknęła czarnowłosa. Nagle zaczęła się zmieniać. Tułów został taki sam, ale od pasa w dół była centkowanym wężem.
-Echidna – powiedziałem. Pipes pokiwała głową. Rzuciłem się na potwora z mieczem. Ciąłem ją w brzuch. Zawyła z bólu i wściekłości. Odrzuciła mnie na bok, poleciałem parę metrów i walnąłem głową o szafkę. Przed oczami pojawiły mi się czarne kropki. Szybko pomrugałem i wstałem. Trochę kręciło mi się w głowie, ale musiałem chronić moją dziewczynę. Stała bezbronna przed echidną. Do obrony miała jedynie swój Katopris. Uniosłem miecz i wbiłem w ogon węża. Potwora odwróciła się do mnie. Próbowałem uderzyć w serce, ale szybko uciekła od ostrza. Skoczyła na mnie. Cofnąłem się, ale nic mi to nie dało. Przygniotła mnie swoim ciężarem do ziemi. Gladius wyleciał mi z ręki i nie miałem, czym atakować. Piorunów nie przywołam, bo jesteśmy w zamkniętym budynku. Czyli zginę jako przekąska dla węża. W przepowiedni, którą słyszała Nila, było że przez jeden wybór śmierć nastanie. Zdecydowałem się, że ochronię Piper. Echidna przybliżyła twarz do mojej. Poczułem zapach krwi i zgnilizny. Powstrzymałem się przed zwróceniem na nią mojego śniadania.
-Mniam – potwór oblizał sobie wargi – syn pana nieba. Na pewno będziesz pyszny – syknęła. Próbowałem się jeszcze wyrwać, ale nic z tego.
-Zostaw go – krzyknęła córka Afrodyty. Trzymała się wężowej części, ale jedną ręką wymierzała cios. Widziałem jak sztylet kieruje się w stronę pleców, po drugiej stronie serca. Wbiła ostrze bardzo głęboko. Kobieta-wąż zawyła z bólu i zmieniła się w kupkę złotego pyłu. Dziewczyna lekko upadła na ziemie, nie robiąc sobie krzywdy. Podbiegła do mnie i pomogła wstać.
-Piper, dziękuję że uratowałaś mi życie – powiedziałem patrząc jej w oczy – to ja powinienem cię bronić, a nie odwrotnie. To moje zadanie – zacząłem pogrążać się. Mówiłbym pewnie tak w nieskończoność, ale Pipes zamknęła mi usta w pocałunku. Objąłem ją w talii i pogłębiłem gest.
-Kocham cię – szepnąłem jej w ucho. Na te słowa uśmiechnęła się szeroko.
-Wiem, szkoda tylko, że tak rzadko mi to mówisz.
-Od dzisiaj, będziesz to słyszeć codziennie – musnąłem delikatnie jej wargi – chodź znajdziemy resztę – pociągnąłem ją do atrybutu Hermesa. Kiedy go dotknąłem zmniejszył się, a obok pojawił się wyblakły woreczek i fioletowa karteczka. Schowałem wszystko do kieszeni spodni. Złapałem dziewczynę za rękę i poszliśmy szukać przyjaciół. Spotkaliśmy ich w jednej z kafejek. Siedzieli pijąc kawę lub sok.
-I co, znaleźliście coś? – zapytała się Annabeth. Dosiadłem się do nich. Piper zaczęła opowiadać, co przeżyliśmy, a ja wyciągnąłem kaduceusz i kawałek papieru.
-Ten to dopiero ma życie,
We wszystkich imprezach ma obycie.
Ostatnio w Las Vegas szalał,
Z paroma nimfami się tam spoufalał – przeczytałem. Percyemu zrzedła mina.
-Tylko nie on. I to w dodatku w Las Vegas. Znając nasze szczęście jego atrybut będzie w kasynie Lotos – powiedział syn Posejdona. Jego dziewczyna poklepała go po udzie.
-Spokojnie, nie będzie tak źle.
-Nie martwmy się na zapas – odezwała się Hazel – spokojnie zjedzmy tutaj, wypijmy i troszkę odpocznijmy. Potem znajdziemy transport.
-Hazel, ma rację – zgodziła się Nila – chyba nie może być tak źle – nagle przed nią pojawiła się koperta z jej imieniem i nazwiskiem. Zdziwiła się, ale wzięła ją do ręki i otworzyła. Z każdą linijką, uśmiech jej malał. Złożyła kartkę i zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, były szkliste. Spojrzała na Leona i zacisnęła usta.
-Nila, co jest? - zapytał się jej chłopak.
-Nic takiego, przepraszam na chwilę – wstała z kanapy i poszła przed siebie. Również wstałem i podążyłem za nią. Złapałem ją za nadgarstek i zmusiłem, żeby odwróciła się w moją stronę. Na szczęście nie płakała.
-Nila, co się stało? - zapytałem. Zamknęła oczy i pokręciła głową.
– Mogę zobaczyć? – podała mi kopertę. Na środku było napisane Nila di Carlo, ładnym pochyłym pismem. Otworzyłem i wyjąłem list. Był napisany takim samym charakterem pisma.
Nila,
Czytasz to pewnie, jak mnie już nie ma na tym świecie. Bardzo chciałabym być teraz przy tobie, wspierać cię, doradzać. Niestety los płata nam figle. Nie miałam okazji nawet cię poznać, ty mnie też. Ale przez ten krótki okres czasu z tobą, byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi. Kiedyś na pewno się spotkamy. Poznałaś pewnie swojego ojca. Proszę nie bądź dla niego surowa. Gdy go lepiej poznasz, polubisz go, obiecuję. Masz takie same oczy jak on. Oh Nila, przepraszam cię.
Twoja mama
Clara
Ale na dole było jeszcze coś dopisane. Ktoś inny to pisał, na pewno.
Przepraszam, że przeczytałem ten list i jeszcze tu piszę. Ale pamiętaj, cios zadany przez osobę, którą kochasz, bliską, boli najbardziej. Ale w najgłębszej ciemności, znajdzie się promyk nadziei.
Posejdon
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wiedziałem, że matka Nili, zginęła w wypadku. Czyżby miała jakieś przeczucie, że niedługo umrze i napisała list do córki? Nie dowiemy się już tego. Niestety.-Wiesz co mnie najbardziej drażni? – odezwała się dziewczyna – Że ojciec miał możliwość bycia z nią, a ja nie – westchnęła – Wiesz, co może oznaczać, to ostatnie, co napisał Posejdon? Podszedłem do niej i spojrzałem w oczy. Oddałem jej list, a ona schowała go do kieszeni.
-Nie wiem, ale kiedyś się tego dowiemy, na pewno – przerwałem na moment – nie mam pojęcia, jak mam cię pocieszyć. Moja matka też nie żyje.
-Nie musisz mnie pocieszać – powiedziała i uśmiechnęła się lekko – dzięki.
-Za co?
-Za to że jesteś tu teraz.
-Zawsze do usług – uśmiechnąłem się do niej – chodźmy może już do reszty.
-Okej, ale mam prośbę. Nie mów nikomu o tym liście, dobrze?
-To będzie nasza tajemnica. I w ten o to sposób zbliżyłem się do siostry Pery’ego. Stała się dla mnie jak rodzina.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) jak tam w szkole? czy tak jak ja, nie możecie doczekać się Krwi Olimpu? boję się, że Nico zginie :(