poniedziałek, 1 września 2014

one shot - Ale jak on żyje to wszystko się komplikuje

Dawno, dawno temu, ale nie w jakiejś prehistorii, nie aż tak daleko, bez przesady. Może tak XV albo XVI wiek? Zresztą nieważne, nie ma to być podręcznik do historii. Przenosimy się do czasów kiedy na morzach i oceanach grasowali piraci. Myślicie pewnie : o pewnie będzie pisać o tęgich chłopach, którym tylko alkohol i kobiety w głowie. No po części tak, ale będzie to raczej romansidło. Oh i ah i blee. Nie lubię za bardzo historii miłosnych, ale to co wymyśliłam, mam nadzieję, nie będzie takie złe. Ale z resztą, wy to oceniacie. Tak więc, na czym to ja skończyłam. A już pamiętam. No więc skaczemy do przeszłości, do państwa które nie istnieje, ale jest położone nad Atlantykiem. W państwie panuję król wraz ze swoją małżonką. Panują sobie spokojnie. Są dobrymi władcami. Mają jedną córkę. Jest ich oczkiem w głowie. Przez ostatnie lata krajowi nic nie zagrażało. Niedawno dotarte wieści mówią o atakach piratów. Król zlekceważył niestety to. Musiał za to słono zapłacić… Ale usłyszycie to raczej od naszych głównych bohaterów. Zapraszam.
***
Obudziłam się dość wcześniej. Usiadłam na ogromnym łóżku i przetarłam oczy. Obiegłam wzrokiem moją komnatę. Niebieskie ściany ładnie wpasowały się do ciemnych, ciężkich mebli. Naprzeciwko mnie stał regał z książkami, które kocham czytać. Trochę na prawo znajdowało się wielkie biurko. Siedząc na miękkim krześle widziało się całe wybrzeże. Na drugim końcu była szafa, a w niej przeróżne suknie. W kufrach znajdowały się tuziny par butów, niektóre nigdy nienoszone. Na ścianach wisiały obrazu ukazujące krajobrazy z naszego królestwa, sady, ogrody, ocean i inne takie. W rogu stała jeszcze moja toaletka. Postawiłam stopy na podłodze i poszłam odsunąć zasłony. Wyjrzałam przez okno. Słońce już wzeszło, ludzie zaczęli swoją pracę. Lekko się uśmiechnęłam. Podeszłam do lustra. Ciemnoblond, falowane włosy spadały kaskadą na plecy i ramiona. Westchnęłam. Nigdy ich nie lubiłam, choć każdy mówił mi, że są piękne i też chciałby mieć takie. Ale ja uważam inaczej. Czasem mam ochotę ściąć je na krótko, ale jakoś boję się. Związałam je w warkocz. Obmyłam twarz i wytarłam się ręcznikiem. Znowu spojrzałam na swoje odbicie. Duże morskie oczy patrzyły na mnie, pełne malinowe usta wykrzywiły się w uśmiechu. Ogólnie nie miałam nic do swojego wyglądu, chociaż … nie, wszystko mi pasuje. Odeszłam od toaletki i stanęłam przed szafą. Cóż by tu wybrać? Zastanówmy się. Wzięłam długą, kremową suknię. Założyłam ją i przyjrzałam się sobie. Rękawy były trochę luźne i sięgały mi nadgarstków. Ramiona miałam odsłonięte. Dekolt nie był głęboki, widać było mi tylko obojczyki. Do pasa suknia była dopasowana, a później spływała luźno w dół. Wybrałam beżowe baletki i wyszłam z komnaty. Udałam się na śniadanie. Byłam przekonane, że zjem je sama, bo rodzice byli bardzo zajęci sprawami królestwa. Nie byłam im tego za złe. Jestem jedyną ich córką, co oznacza, że ja po nich będę władcą. Ma się to stać za rok, w dniu moich osiemnastych urodzin. Weszłam do jadalni. Było to duże, ale przyjazne pomieszczenie. Ciemnoczerwone ściany, brązowe meble dodawały ciepła wnętrzu. Usiadłam za długim stołem. Od razu podeszła do mnie moja ulubiona służąca.
- Co podać, księżniczce? – zapytała melodyjnie. Miała na imię Rose. Była to dwudziesto-parę letnia dziewczyna, o miedzianych włosach i intensywnie zielonych oczach.
-Nie mam pojęcia, Rose. Może ty coś zaproponuj – uśmiechnęłam się do niej.
-Dobrze, już lecę do szefa kuchni, aby coś smacznego przygotował – powiedziała i znikła za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Przewróciłam oczami. Traktowałam ją jak starszą siostrę. Nigdy się nie wywyższałam z powodu mojego statusu. Położyłam łokieć o blat i oparłam głowę. Wiem, że nie przystoi tak robić, ale nikogo nie było.
-Och, nie ładnie tak trzymać rąk na stole – usłyszałam przy uchu. Aż podskoczyłam. Odwróciłam głowę i spojrzałam w niebieskie tęczówki chłopaka.
-Andrew, nie strasz mnie tak – oburzyłam się. Mój kuzyn usiadł na krześle obok.
-Nie denerwuj się tak, Clara – powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Co cię do mnie sprowadza – odrzekłam poważnie.
-Jadę dziś do miasta, tak myślałem, może chcesz jechać ze mną? – uniósł jedną brew do góry.
-Dobrze wiesz, że ojciec nie pozwoli mi na to – odparłam.
-Ale on nie musi tego wiedzieć – popatrzył na mnie znacząco – to jak? Przegryzłam wargę. Rzadko wychodzę poza granicę zamku. Pokiwałam powoli głową. Chłopak uśmiechnął się i złapał mnie za nadgarstek. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Zdążyłam tylko złapać mój płaszcz. Na zewnątrz jest jeszcze chłodno. Może i był kwiecień, ale zima nie chciała szybko odejść. Andrew wsiadł na swojego konia i pomógł mi na niego wsiąść. Jechaliśmy z eskortą, 5 rycerzy na czarnych rumakach. Dojechaliśmy do miasta dość szybko. Zsiadłam z konia i rozejrzałam się dookoła. Ostatni raz byłam tutaj hmmm 5 lat temu? Strasznie długo. Praktycznie nic się nie zmieniło. Niskie domki, stragany, na których kupcy sprzedają przeróżne rzeczy. Ruszyłam powolnym krokiem. Założyłam kaptur na głowę, aby nikt mnie nie rozpoznał. Przechodziłam między mieszkańcami, przyglądając się im. Jakaś staruszka robiła cos na drutach, siedząc przed chałupką, dzieci biegały i śmiały się, chłopcy i dziewczęta w moim wieku, pomagały rodzicom lub rozmawiały ze sobą. Zazdrościłam im tego, że mogą normalnie żyć. Westchnęłam i ruszyłam dalej. Kątem oka zauważyłam, że jakiś chłopak, może w moim wieku albo starszy zabrał ze stoiska chleb. Chciałam zareagować, ale oddał bochenek dla jakiegoś chłopczyka. Wyglądał na sierotę i na głodnego. Na ten gest rozpromienił się i pobiegł w jakąś uliczkę. Uśmiechnęłam się i poszłam przed siebie. Nagle usłyszałam jakieś krzyki, wrzaski. Tłum ludzi zaczął zmierzać na główny plac. Podążyłam wraz z nimi. Na środku stało trzech mężczyzn, w tym jeden klęczał na ziemi. Dwóch znęcało się nad nim. Bili go, szarpali. Był młody. To chyba był ten sam co ukradł bochen chleba.
-Ukradł piekarzowi chleb, powinni go ściąć – usłyszałam rozmowę dwóch kobiet.
-Bez przesady, ale karę powinien ponieść – przeniosłam znowu wzrok na główną atrakcję. Większy uniósł miecz. Ten co był na ziemi, odwrócił twarz, tak że mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Otworzyłam szerzej oczy. Przepchałam się przez tłum. Stanęłam między mężczyznami. Złapałam rękę tego z mieczem. Spojrzał na mnie twardo.
-Odsuń się dziewucho – warknął. Nie ustąpiłam.
-Zostaw go – rzekłam stanowczo. Zaśmiał się szyderczo.
-Bo co mi zrobisz? – zakpił. Zdjęłam kaptur. Od razu zrzedła mu mina.
-K..K.. Księżniczka Clara? – zająkał się – Nie wiedziałem, wybacz księżniczko – padł na kolana i zaczął zawodzić.
-Wybaczam – powiedziałam powoli – ale macie zostawić tego chłopaka.
-Dobrze, wszystko co zechcesz, pani – podniósł wzrok i wskazał na młodego mężczyznę – ale on jest złodziejem. Ukradł mi bochenek chleba. Wyrwałam jakiś kamień z sukienki i podałam piekarzowi.
-Proszę, to zapłata za chleb – ucałował mnie w rękę. Podeszłam do oskarżonego. Spojrzałam w jego szare oczy. Czarne włosy były w nieładzie. Uniósł na mnie wzrok. Na twarzy odmalowało się zdziwienie. Chyba mnie poznał. Przegryzłam wargę. Przyklękłam przy nim. Przejechałam palcem obok rany na twarzy. Nie wyglądało to źle. Wyjdzie z tego. Już miałam zabrać rękę, ale złapał ją.
-Clara to ty? – zapytał patrząc ci głęboko w oczy – jesteś księżniczką? – pokiwałam głową, patrząc wszędzie tylko nie w te szare tęczówki – czemu mi wtedy nie powiedziałaś?
-A co by to zmieniło? – odważyłam na niego spojrzeć – Czy to miało jakiś sens?
-No niby nie – puścił moją dłoń – dziękuję, że uratowałaś mi życie.
-Ty mi też uratowałeś, zapomniałeś?
-Jakbym miałbym o tym zapomnieć – uśmiechnął się.
-Odwdzięczyłam się tylko – wstałam – Żegnaj Daniel – powiedziałam i oddaliłam się od chłopaka. Szłam przed siebie, nie patrząc na nic. Znalazłam mojego kuzyna i wróciłam do zamku. Po powrocie zamknęłam się w komnacie. Podeszłam do toaletki. Otworzyłam szkatułkę i wyjęłam z niej naszyjnik. Dostałam go jak miałam dwanaście lat. Był to zwykły srebrny łańcuszek z wisiorkiem. Zamknęłam go w dłoni i przycisnęłam do piersi. Łzy popłynęły mi po policzkach. Stare wspomnienia nabrały ponownie kolorów. Przypomniał mi się tamten dzień. Schowałam z powrotem biżuterię na swoje miejsce. Miałam nie wracać do tamtych czasów. Ale jak on żyje to wszystko się komplikuje.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, jak tam rozpoczęcie roku? Pewnie nikomu się nie chce iść jutro do szkoły, zgadłam? ;P miałam wenę i napisałam ten o to one-shot. Nie powala, ale i tak go wstawiłam XD mam nadzieję, że się spodoba :) powodzenia jutro w szkole ;* 
pozdrawiam 
Asix

2 komentarze:

  1. W końcu znalazłam czas by dobrać się do kompa xD I mam czas by przeczytać xD
    Już po wstępie wiedziałam, że tu mi się spodoba. Kocham te klimaty <3 I opisy były tak szczegółowe, że normalnie czułam jakbym tam była xD I ta rozmowa z tym chłopakiem xD I zakończenie xD Smutam.... bardzo xD A jednocześnie czuje dziwny rodzaj radości, bo lubię jak coś kończy się w takim stylu xD Chcem więcej rzeczy w tym stylu :D
    U mnie rozpoczęcie było bardzo dłuuuugie i nudne xD (Dyrektora bardzo długo nawijała) No oczywista, że się nie chce iść xD I ten one-shoot powala xD Podoba się xD
    Życzę weny xD
    Pozdrawia Cherry xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow tylko tyle mogę napisać .

    OdpowiedzUsuń