środa, 24 grudnia 2014

Wesołych świąt


Chciałabym wam życzyć wesołych, pogodnych, rodzinnych świąt :) dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń, dużo miłości, prawdziwych przyjaciół, samego uśmiechu i czego tam sobie jeszcze życzycie. Żeby Nowy Rok był jeszcze lepszy od poprzedniego :)
A to taka mała historyjka ^^
Wesołych Świąt




Siedziała w parku na ławce. Jedynym źródłem światła była zapalona obok latarnia. Wsadziła zziębniete dłonie do kieszeni kurtki. Wypuściła powietrze z ust, które natychmiast zmieniło się w obłoczek przy jej twarzy. Zrobiło się jej bardzo zimno, naciągneła bardziej kaptur na głowę. Zaróżowione policzki dawały jej uroku, nawet przy opadających włosach, które próbowała zebrać w kok.
-No gdzie on jest ? - powiedziała na głos. Jak na zawołanie dostała śnieżką w tył głowy. Szybko się odwróciła i kolejna porcja śniegu trafiła w nią. Zdenerwowana wytarła szybko topniejącą masę i ruszyła w kierunku sprawcy. Chłopak podniósł ręce w geście poddania, ale to nic mu nie dało. Zaczął powoli się wycofywać, aż w końcu uciekał od dziewczyny. Był szybszy i to dawało mu przewagę. Ale los chciał inaczej. Dogoniła go, ale wpadła na niego z taką siłą, że oboje wylądowali w zaspie. Brunetce wpadł śnieg za kurtkę i ze wszystkich sił próbowała go z tamtąd wydostać. Chłopak zaczął się śmiać z jej poczynań, a sam miał potargane i mokre włosy. Wstał i ptrzepał płaszcz, następnie podał jej rękę. Chwyciła ją i zaraz stała już na nogach. Spojrzała w niebieskie oczy chłopaka. Tak bardzo je kochała, hipnotyzowały ją po prostu. Uśmiechnął się do niej.
- Aż taką masz na mnie ochotę? - podniósł jedną brew do góry. Dziewczyna zreflektowała się, że wpatruje się przez dłuższy czas na swojego towarzysza.
- Chciałbyś - powiedziała z przekąsem - możemy już iść, bo strasznie zimno.
Ruszyli w kierunku galerii. Musieli kupić parę prezentów dla rodziny i przyjaciół. Biegali między półkami. Dziewczyna nagle podniosła wzrok i zobaczyła niebieskookiego flirtującego z jakąś inną. Poczuła ukłucie zazdrości i szybko odwróciła wzrok.
-Może w czymś pomóc? - usłyszała koło ucha. Spojrzała w orzechowe tęczówki ekspedienta. Miał może 20 lat,był przystojny i cały czas się uśmiechał.
-Szukam czegoś dla mojego przyjaciela i nie mam za bardzo pomysłu co mu kupić - odpowiedziała i lekko uniosła kąciki ust.
-Zaraz coś znajdziemy, proszę za mną - i ruszyli do innego działu. Po paru minutach prezent był już wybrany. Brunetka idąc do kasy śmiała się z żartu chłopaka, nawet nie zwracając uwagi na gotującego się z zazdrości innego. Odbierając pakunek i resztę pocałowała orzechowookiego w policzek.
-Dziękuję za pomoc - uśmiechneła się szczerze - Wesołych Świąt - powiedziała odchodząc.
-Przyjemność po mojej stronie, może kiedyś pójdziemy na kawe czy coś? - zaproponował. Dziewczyna przez chwilę się zastanowiła, żeby potem pokiwać głową na potwierdzenie. Chłopak szybko napisał swój numer na kartce i podał morskookiej. Ta wyszczerzyła zęby i wyszła ze sklepu.
-Kto to był? - usłyszała przy uchu.
-A co zazdrosny?
-Nie mam o co - warknął i wyprzedził dziewczynę, która aż staneła z wrażenia. Wpatrywała się w oddalająca się szybkim krokiem postać. Nie spodziewała się takich słów, szczególnie od niego. Pojedyncza łza popłyneła po policzku.
-Hej, zapomniałaś rękawiczek - powiedział James, ekspedient ze sklepu. Kiedy zobaczył że dziewczyna płacze, od razu zaprowadził na najbliższą ławkę.
- Nila, co się stało? - w jego głosie można było usłyszeć troskę. Dziewczyna otarła policzki i zaprzeczyła ruchem głowy.
-Nic się nie stało James. Po prostu jestem idiotką i tyle - wstała - dzieki za rękawiczki - i ruszyła w kierunku wyjścia. Skierowała się do swojego brata, gdzie miała spędziec święta. Wdrapała się na trzecie piętro i zapukała w drzwi. Usłyszała śmiech i krzyki. Otworzyła jej wysoka blondynka o szarych oczach. Stała w fartuchu i była cała w mące i innych produktach spożywczych.
-Jak dobrze że jesteś Nila, możesz mi pomóc? - zapytała gospodyni.
-Oczywiście Annabeth, czego się nie robi dla bratowej - powiedziała brunetka. Zaraz obie robiły w kuchni uszka, ciasta, rybę i inne potrawy wigilijne. Nagle do pomieszczenia wpadła dwójka dzieci. Dziewczynka o ciemnych włosach i szarych oczach i chłopczyk, blondyn o morskich tęczówkach.
-Ej, dzieciaki, co wy tu robicie? Nie miałyście szukać z ojcem choinki?
-Już ją znaleźliśmy - usłyszały męski głos. W progu stała ogromna choinka, podtrzymywana przez bruneta o morskich oczach.
-Oj Percy, Percy. I gdzie my ją postawimy? - odparła blondynka wycierając recę o faruch - dobra zanieś ją do salonu, zaraz Ci pomogę - i wyszła za mężem. Morskooka wróciła do lepienia pierogów. Usłyszała dzwonek do drzwi.
-Nila, otworzysz ?! - krzykneła Annabrth z drugiego pokoju. Dziewczyna posłusznie udała się do przedpokoju. Otworzyła drzwi w których stanął nie kto inny jak Posejdon.
-Wesołych Świąt, córko - powiedział wręczając zaskoczonej kilka paczek.
-Dziękuję - zdołała tylko wykrztusić. Pan Mórz uśmiechnął się lekko i zniknął. Nila zamkneła drzwi i wróciła do przerwanego zajęcia. Kiedy już skończyła, zdjeła fartuch i poszła ubrać się na korytarz. Nagle z sąsiedniego pokoju wyskoczyła dwójka dzieciaków. Niby były bliźniakami, ale tak bardzo się różniły.
-Ciociu, ciociu, gdzie ty idziesz ? - zapytał się chłopczyk.
-Jeszcze Mikołaj nie przyszedł - dołączyła się jego siostra.
-Muszę iśc dzieciaczki - pocałowała każdego w policzki - Wesołych Świąt - krzykneła do młodego małżeństwa.
-Nie zostaniesz z nami ? -zapytał syn Posejdona.
-Muszę jeszcze coś pozałatwiać - skłamała - Wszystkiego dobrego - powiedziała ściskając każdego z osobna.
-Prezenty są w szafie - szepneła na ucho dla brata. Ten pokiwał głową. Wyszła na zewnątrz. Śnieg wciąż pruszył, ale jej to nie przeszkadzało. Ruszyła w kierunku swojego mieszkania, które wynajmowała od przeprowadzki wujostwa. Skręciła w uliczkę i wpadła na kogoś. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, miał blond włosy, niebieskie oczy i ogólnie był bardzo przystojny.
-O własnie Ciebie szukałem - odezwał się blondyn
-Apollo, co ty tu robisz?
-Naprawiam błedy mojego syna - odparł - to miało byc dla ciebie - podał jej błękitne pudełeczko. Otworzyła je, a jej oczom ukazał się cieniutki łańcuszek z małym serduszkiem. Poczuła pod powiekami łzy. Szybko mrugała, aby się ich pozbyć. Apollo uśmiechnął się do niej.
-Dylan, po prostu nie potrafi zaakceptować twojej decyzji. Ja z resztą też - po tych słowach zniknął. Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem, po paru minutach była już w domu. Usłyszała pukanie do drzwi. Zdziwiona otworzyła i uśmiechneła się do siebie. Rzuciła się na chłopaka. Dłoniami zaczeła tarmosic mokre włosy gościa. Spojrzała w niebieskie oczy i dotkneła wargami jego ust. Zaskoczony na początku stał w bezruchu. Potem kiedy zrozumiał co się dzieje, objął ją w talii i oddał pocałunek. W myślach stwierdził, że cuda jednak się zdarzają.
-Ekhem - usłyszeli - nie chcę wam przeszkadzać, ale moja małżonka was oczekuje. Morskooka odsuneła się od ukochanego i spojrzała z wyrzutem na brata.
-Zero intymności - fukneła niezadowolona - Dajcie chwilę, musze się przebrać - i pobiegła do łazienki. Po 45 minutach wszyscy siedzieli już przy stole, zajadając puszne potrawy. Podczas kolacji panowala rodzinna, radosna atmosfera. Po jakimś czasie dzieci krzykneły.
- Prezenty - i pobiegły do salonu. Brunetka powoli wstała od stołu i ruszyła za bratankiem i bratanicą. Staneła w progu i patrzyła na radość najmłodszych.
-I tak ich prezenty nie mogą się równać z moim - szepnął jej do ucha. Odwróciła się i pocałowała mocno. Tak długo na to czekał.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

"... jedynym uczucie, którym mnie darzy to strach"


Po raz pierwszy czułam, co to strach. Bałam się cokolwiek dotknąć, odezwać się czy też ruszyć. Za co mnie to spotkało? Wpatrywałam się w moich oprawców.
- Coś się nie podoba księżniczko?  - zapytał się jeden z nich. Miał żółte zęby i nieświeży oddech. Luźna koszula przywiązana była w pasie, a z niej wystawał dość ostry miecz. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam mu w oczy. Przykucnął przede mną i wykrzywił usta w uśmiechu. Próbowałam wyjąć dłonie z kajdan, ale nic mi to nie dało. Potrzebowałam klucza lub jakiegoś drutu. 
-Co taka markotna?  - było czuć nieprzyjemny zapach alkoholu - dawno nie było wśród nas żadnej kobiety - położył mi dłoń na talii i uśmiechnął się jeszcze szerzej - trochę rozrywki nam się przyda - i zaczął się śmiać. Otworzyłam szerzej oczy i próbowałam się wydostać, lecz wciąż byłam związana. Ów mężczyzna zaczął się do mnie dobierać, aż przyszedł niby mój wybawca. 
-Weist, zostaw ją - powiedział spokojnie, ale nie poskutkowało – Powiedziałem, zostaw ją! - krzyknął i odetchnął go - Na drugi raz słuchaj moich rozkazów, a teraz pod pokład! - wrzasnął i pokazał ręką schody prowadzące na dół. Weist posłusznie powlókł się na wskazane miejsce, sypiąc po drodze licznymi przekleństwami. Daniel odwrócił się w moją stronę i ciężko westchnął. Kucnął obok mnie i zaczął zdejmować kajdany z nóg i rąk. Kiedy byłam już całkowicie wolna pomógł mi wstać. Statkiem zatrzęsło i oboje upadliśmy na ziemię. Poczułam szybkie bicie jego serca i ciepło jego ciała. Pachniał morzem, a nie tak jak reszta alkoholem. Usłyszałam głośne śmiechy i gwizdy załogi. 
-Ej młody my też chcemy trochę przyjemności - wrzasnął jeden. 
-Możecie też i tu się zabawić, nam to nie przeszkadza - dodał drugi. 
-Dajesz Daniel, dajesz. Pomyślałam, jacy oni są obrzydliwi. Szybko wstałam i otrzymałam z kurzu i nie wiem, z czego tam jeszcze sukienkę. Brunet też powstał. 
-Chodź - rozkazał mi i popchnął do przodu. Szedł tuż obok mnie trzymając dłoń na moich plecach napierając lekko. Szłam nie patrząc na nikogo tylko pod nogi. Daniel otworzył jakieś drzwi i zaprosił mnie do środka. Był to gabinet, nawet ładny. Duże biurko, a na nim kilka rozłożonych map. Przy ścianach regały z różnymi książkami. Za oknem widziałam tylko morze, dawno odpłynęliśmy od portu. To działo się tak szybko. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Otarłam ją szybko. Usłyszałam dźwięk zamka. Odwróciłam i stanęłam twarzą w twarz z piratem. Spojrzałam w szare tęczówki, niegdyś troskliwe, spokojne, teraz dzikie, nieznane, nieprzeniknione. Nie poznawałam go. Spojrzał na mnie ze smutkiem. Zacisnęłam usta i czekałam aż coś powie.
-Clara, to nie tak jak myślisz - zaczął i położył mi rękę na ramieniu. 
- A niby jak?  Przyjechałeś nagle na odwiedziny? Choć myślałam, że nie żyjesz?! A tak przy okazji rabujesz mój zamek i porywasz mnie z przyjęcia zaręczynowego? Tak, o to ci chodziło? Żeby zniszczyć mi życie? Wiesz, co? Udało ci się!  - wrzasnęłam. Uderzyłam pięściami w jego klatkę piersiową i wyszłam z kajuty. 

Niby jak ja mam jej wytłumaczyć że to nie moja wina. Usłyszałem tylko jak zamykają się za nią drzwi. Przejechałem dłonią po twarzy i ruszyłem za nią. Rozejrzałem się i zobaczyłem że stoi na dziobie i wpatrywa się w horyzont. Stanąłem obok i oparłem się o barierkę. Spojrzałem na jej profil. Wyładniała przez te lata. Gdyby nie była księżniczką to podszedł bym do niej złapał w pasie i pocałował ją. Tak bardzo tego chciałem. Przypomniałem sobie pewną sytuacje z dzieciństwa i parsknąłem śmiechem. 
- Z czego się śmiejesz? - zapytała już trosze milej. Uśmiechnąłem się do niej. 
- Przypomniałem sobie pewną sytuacje z tobą z przeszłości - odpowiedziałem i spojrzałem przed siebie. 
- Clara, przepraszam. To moja wina, powinienem wcześniej domyślić się, że tak będzie - powiedziałem - obiecuję, że jak najszybciej sprowadzę cię do domu. Dziewczyna pokiwała powoli głową. Zasłoniła dłonią usta i ziewnęła. 
-Chodź, zaprowadzę cię do mojej kajuty, tam przynajmniej nie wejdą - i ruszyłem przed siebie. Poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałem w morskie tęczówki. 
- Przepraszam za mój wybuch złości. Nie powinnam tak zareagować - i spuściła wzrok. Złapałem ją za podbródek i przybliżyłem do siebie. Nachyliłem się i musnąłem wargami jej usta. Były ciepłe pomimo zimnego wiatru i słone od morskiej wody. Kiedy się odsunąłem zrobiło mi się strasznie głupio. 
- Clara bardzo cię przepraszam, nie powinienem, przecież masz narzeczonego. 
-Nie powinieneś to prawda - powiedziała cicho i ruszyła do mojej kajuty. Zamknęła za sobą drzwi. Stałem przed nimi chwilę i w końcu walnąłem pięścią w ścianę. Przekląłem własną głupotę. Przecież obiecałem całemu temu Jamesowi, że nic jej się nie stanie. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się. 
- Młody ty to nie umiesz obchodzić się z kobietami - powiedział Will - nie możesz być tak natarczywy, szczególnie, że jesteś piratem. Pokiwałem głową i ruszyłem w kierunku sterburty. Słońce już zachodziło, a niebo przybrało kolory złota i czerwieni. Morze było spokojne w przeciwieństwie do moich uczuć, które mną targają. Co ja sobie myślałem? Że mnie pokocha?  Jestem piratem i jedynym uczucie, którym mnie darzy to strach. Ile bym dał, aby cofnąć czas. Westchnąłem i ruszyłem pomóc przy sterowaniu. Kierowaliśmy się wciąż na zachód. Nadal nie wymyśliłem jak uratować Clarę i nic nie przychodziło mi do głowy. Zamknąłem oczy i wciągnąłem chłodne morskie powietrze. Przypomniał mi się dzień kiedy po raz pierwszy ją spotkałem. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) nie napisałam rozdziału, bo jakoś nie mam póki co do tego weny :/ a to co czytaliście powstało na lotnisku, na którym czekałam na SPÓŹNIONY samolot, ehhh takie życie. Ale za to jest rozdział :) był pisany na telefonie, więc jest krótki. Mam teraz tak dużo pracy, że powoli się nie wyrabiam. Mój dzień wygląda tak : geografia, geografia i jeszcze raz geografia! Ale taki to już mój los :) znalazłam w końcu prawdziwą przyjaciółkę <3 może  nie znalazłam, tylko uświadomiłam sobie kim taka osoba jest, a o tamtej już zapomniałam :) chyba nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami, ani ja dla niej, ani ona dla mnie. Pewien rozdział zamknięty, ale pouczający :) Dobra koniec mojej jakże wciągającej wypowiedzi :P a bo zapomnę, WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM :* i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I UDANEJ ORAZ ZAPAMIĘTANEJ ZABAWY SYLWESTROWEJ ^^

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 19

Nila
Ostatni wyczyn odebrał mi sporo energii. Obudziłam się w łóżku w jakimś hotelu. Wstałam i podeszłam do okna. Rozsunęłam żaluzje. Przede mną roztaczał się widok na nocne miastko skąpane w blasku księżyca. Niestety padało. Cały dzień zanosiło się na to, aż w końcu zaczęło w nocy. Spojrzałam na elektroniczny zegarek. Wskazywał on godzinę 1:37. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc poszłam do łazienki wziąć prysznic. Łazienka niczym szczególnym się nie wyróżniała, białe i niebieskie kafelki, toaleta, zlew i kabina prysznicowa. Nic tu nie było prócz papieru i dwóch szarych ręczników. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Od razu poczułam się lepiej. Woda dodawała mi sił i uspokajała. Ociekająca nią, wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem. Przebrałam się następnie w nowe ubranie, które sobie wcześniej przygotowałam. W pełnym stroju podeszłam do lustra. Na półeczce zauważyłam mały, granatowy flakonik. Mogłam przysiąc, że wcześniej go tu nie było. Myślałam, że to może jakieś perfumy czy coś podobnego, więc sięgnęłam po niego. Kiedy go tylko dotknęłam poczułam przerażające zimno. Puściłam od razu przedmiot, ale cała zawartość wylała się na mnie. Nagle poczułam ogromne przygnębienie.
-Jesteś beznadziejna - usłyszałam czyiś głos w głowie - tylko spowalniasz misję. Trzeba cię ciągle ratować, nic nie umiesz sama zrobić. Chłopak cię rzucił, bo nie mógł już z tobą wytrzymać. Jesteś dla nich tylko ciężarem. Musiałam się z nim zgodzić. Jestem bezwartościowa. Muszę z tym skończyć. Otworzyłam drzwi łazienki i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam po schodach i udałam się na podwórze. Na zewnątrz lekko mżyło.
-Zostaje ci tylko jedno - znów ten sam głos - zabij się! Wszystkim to będzie na rękę.
-Tak - szepnęłam i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam hałas spowodowany ruchem ulicznym i skierowałam tam swoje kroki. Kiedy doszłam do ulicy, byłam cała mokra.
-Zrób to, to tylko chwila - usłyszałam Głos.
-Nie Nila, nie słuchaj go! - tym razem mówił ktoś inny. Kojarzył mi się z zachodem słońca, bryzą morską, tym wszystkim co mnie uszczęśliwiało. Przez chwilę znów byłam sobą, ale nie trwało to wystarczająco długo. Znów popadłam w pewien rodzaj przygnębienia. Czułam się jak śmieć, nic nie wartościowy śmieć, którego wszyscy chcą się pozbyć, nawet własny brat czy ojciec, który nie chciał mieć z tobą do czynienia przez całe twoje życie. Stanęłam na środku drogi. Oślepiło mnie światło z przednich lamp ciężarówki.
-Moje życie jest bezsensu - powiedziałam do siebie.
-Haha, głupia półbogini, stanowiłaś dla mnie największe zagrożenie, a zaraz staniesz przed sądem. Kiedy reszta będzie załamana, ja przejmę władzę i zawdzięczam to tylko tobie - odezwał się Głos. Było za późno, aby uciec. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po pierwsze, przepraszam za BARDZOOO krótki rozdział, ale na nic więcej mnie nie stać :( jestem w dość podłym nastroju, nic mi się nie chcę, zwłaszcza pisania rozdziału.
Po drugie, nie spodziewajcie się rozdziału wcześniej niż koło Sylwestra/Nowego Roku
Po trzecie, nie wiem czy warto kończyć tą historię, nie widzę póki co w tym sensu (może zostawie to w tym momencie, czemu nie ^^ )
Po czwarte, znowu na fazę na Huncwotów <3 ^^ więc jak znacie i czytacie jakieś fajne blogi o tej tematyce to dajcie linka 
Po piąte, wszystkiego dobrego z okazji Mikołajek :*
No to chyba już wszystko
Asix :*
P.S. Sorki, że nie komentuje waszych rozdziałów. Przyczyna - brak czasu :(

wtorek, 2 grudnia 2014

Sorki

Hej, chciałabym Was przeprosić, że póki co nic nie dodaję :\ niestety nie mam czasu nic napisać, ani skomentować waszych blogów :( musze ostro zacząć się uczyć bo w lutym jadę na olimpiadę z gegry, nawet nie wiem gdzie, ale mniejsza z tym, a nauczyciele w szkole cisną :\ jeszcze pokłóciłam się z przyjaciółką i nie za bardzo wiem jak to odkręcić :\ moja wina wiec ja musze przeprosić, ale wciąż szukam pomysłu na to, bo jak napiszę smsa lub na fb to zacznie mnie wyzywać albo w ogóle nic nie odpowie (w domu ją ciężko złapać, a jesteśmy z różnych szkół). Hmmm to chyba na tyle, do świąt obiecuję że coś się pojawi :) myślę że to przeczyta moja przyjaciółka, więc PRZEPRASZAM, WYBACZ MI, SPRÓBUJĘ NAPRAWIĆ MÓJ BŁĄD!
Asix ;*