sobota, 6 września 2014

Rozdział 11

Annabeth
Byłam dumna z Percy’ego, że tak dzielnie przeżył podróż samolotem. Zeus na szczęście był dla nas łaskawy i spokojnie wylądowaliśmy na drugim końcu Stanów. Udaliśmy się do centrum. Stanęliśmy przy jakieś fontannie. Usiedliśmy i zaczęliśmy dyskutować.
-No to jak nie wejście do Hadesu, to niby gdzie może być ten hełm? – zapytał Frank.
-Hmmm – odpowiedział Percy. Nie no, mój chłopak ostatnio nie grzeszy inteligencją.
-Tylko później nie dziw się, że nazywam cię Glonomóżdżkiem – zwróciłam się do syna Posejdona – musimy znaleźć miejsce, które kojarzy się nam z Hadesem – stwierdziłam. Wszyscy zaczęli się zastanawiać. Pierwsze, co mi przyszło do głowy to jakiś dom strachów. Pan Podziemi kojarzony jest zawsze z upiorami i strachem. Ale czy to na pewno dobre skojarzenie?
-Może jakieś muzeum kamieni szlachetnych? – zaproponowała Hazel. To też mogło być dobre rozwiązanie. Hmmm. I co tu wybrać?
-Albo dom strachów lub coś takiego? – powiedział Jason. Spojrzałam na Nilę, która zrobiła wielkie oczy. Wyglądała na przerażoną. Podeszłam do niej i odeszłam z nią na bok. Popatrzyłam jej w oczy. Czaił się w nich strach.
-Nila, co jest? – zapytałam. Przełknęła głośno ślinę.
-Od dzieciństwa prawie wszystkiego się boję. A ten dom strachów. Coś czuję, że nie będzie tam bezpiecznie – odpowiedziała cicho.
-Spokojnie – położyłam jej rękę na ramieniu – nie ma się tam, czego bać. Obiecuję. Strach nie jest czymś wstydliwym, każdy się czegoś boi – pomyślałam tutaj o sobie.
-Chyba nie wszyscy. Ty na pewno niczego się nie boisz. Ani nikt z naszej grupy – westchnęła – może nie tyle, że boję się duchów itp. Po prostu przeraża mnie to oczekiwanie, aż coś się stanie. Dlatego nie oglądam nawet horrorów – wyznała. Współczułam jej trochę.
-Wszystko będzie dobrze. Na przykład ja boję się pająków – opowiedziałam jej o moich lekach, które podzielałam razem z resztą mojego rodzeństwa. Kiedy skończyłam, widziałam że dziewczyna chce coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymała. Czułam, że ma jeszcze jakiś strach. Zastanawiałam się, jaki. Wyglądała przecież na kogoś, kto nie boi się niczego. Może to tylko pozory, które zawsze mylą?
-Chodźmy, sprawdzimy co ustalili – pociągnęłam ją znowu do przyjaciół.
-Powinniśmy się rozdzielić – kłócił się Jason – szybciej nam pójdzie.
-Może i szybciej, ale dużo ryzykujemy – powiedział Percy – w przepowiedni jest, że dwójka herosów będzie schwytana. Nie możemy pozwolić na to na samym początku misji.
-Przecież nie będziemy chodzić pojedynczo, tylko w dwóch grupach, spokojnie – próbował przekonać go syn Jupitera.
-Nie ma mowy – zaprzeczył mój chłopak. Percy miał racje. Mieliśmy się nie rozdzielać. Może i szybciej by nam poszło jakbyśmy się podzielili, ale razem będzie bezpieczniej. Spojrzałam na moją młodszą przyjaciółkę. Już się na szczęście uspokoiła. Przeniosłam wzrok na chłopaków. Zagwizdałam. Wszyscy na mnie popatrzyli.
-Moim zdaniem, powinniśmy chodzić razem, bez dzielenia się na grupy. Ale to nie ja przewodzę misją, tylko nasze morskie rodzeństwo. Znamy już zdanie Percy’ego. Trzeba teraz wysłuchać jego siostry – przeniosłam wzrok – Nila, co ty proponujesz?
-Zgadzam się z bratem. W grupie jest bezpieczniej i mamy większą siłę. Kiedy byśmy się rozdzielili, mogło by nas rozpraszać myśl, co robi druga grupa – powiedziała pewna siebie – zaczniemy od tych kamieni szlachetnych. Wie ktoś może gdzie znajdziemy jakąś wystawę? Każdy przeniósł wzrok na Hazel. Jako jedyna z nas umiała wyczuć drogocenne kamienie itp.
-Za rogiem jest muzeum geologii. W jednej z sal jest ekspozycja na ten temat – odpowiedziała i wskazała ręką kierunek. Poszliśmy, więc tam. Akurat dziś był wstęp wolny, co przyjęliśmy z wielkim entuzjazmem. Bilety lotnicze trochę nadszarpnęły nam budżet. Weszliśmy do budynku. Ściany były białe, które mocno kontrastowały z ciemną drewnianą podłogą. Przeszliśmy przez hol, w którym stały gabloty ze przewodnimi skamieniałościami minionych epok np. belemnity, amonity, trylobity i wiele innych. Nikogo to raczej nie interesowało. Nawet mnie. Gdyby to było muzeum sztuki, to co innego. Tym razem miałabym z kim rozmawiać. Musieliśmy przejść prawie przez całe muzeum, aby dojść do naszego celu. Po drodze widzieliśmy różne inne skamieniałości, skały i minerały. W końcu dotarliśmy. Przed wejściem stała tabliczka. „Kamienie szlachetne – cuda z ziemi”. Bardzo wymyślna nazwa, nie ma co. Rozeszliśmy się po sali. Niektóre eksponaty zapierały dech w piersiach. Były przepiękne. Stałam akurat nad granatowych i oszlifowanym szafirem, kiedy ktoś objął mnie w pasie. Podniosłam wzrok znad kamienia i ujrzałam morskie tęczówki mojego chłopaka. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest.
-Ładny, prawda? – skinął głową w stronę gablotki.
-Przepiękny, chciałabym kiedyś taki mieć – powiedziałam.
-Na przykład na pierścionku zaręczynowym? – zapytał unosząc jedną brew i ponownie szczerząc zęby.
-No mogło by być – odpowiedziałam i wydęłam usta. Chłopak się roześmiał.
-Zobaczy się, jak wrócimy.
-Mam taką nadzieję – pocałowałam go w usta. Chłopak przybliżył się do mnie i pogłębił pocałunek. Mogłabym tak stać w nieskończoność. Nic się wtedy dla mnie nie liczyło. Byłam tylko ja i on. Usłyszałam chrząknięcie. Odsunęłam się od syna Posejdona i zobaczyłam, że przygląda nam się Nila. Miała skrzyżowane ręce na piersi i kręciła głową.
-I kto tu się mnie czepia, co? – zwróciła się do Percy’ego. Parsknęłam śmiechem. Przypomniała mi się sytuacja sprzed … dwóch dni?
-Ja po pierwsze jestem starszy – zaczął się bronić – a po drugie, co cię obchodzi, co ja robię i z kim. Teraz nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Kłótnie między tą dwójką jakoś zawsze mnie rozśmieszały.
-Mogę nie zwracać na to uwagi, spoko. Ale pamiętaj – pogroziła mu palcem – nie zamierzam zostawać w tak młodym wieku ciocią. Nie wiedziałam jak zareagować.
-Przykro mi Nila, za późno – powiedziałam śmiertelnie poważna. Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy, ale nic nie powiedziała. Za to Percy wyglądał jakby zobaczył ducha. Zbladł i patrzył mi w oczy.
-Co… co …co? Jak? Przecież… nie, to niemożliwe – zaczął się plątać. Ledwo wytrzymałam, żeby się nie roześmiać. Wiem, że było to okrutne, ale przynajmniej zabawne.
-Nie cieszysz się? – zapytałam udając, że powstrzymuję się od płaczu. Chłopak się otrząsnął i złapał mnie za ręce. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Cieszę się Annabeth. Tylko trochę mnie zaskoczyłaś – wyznał – obiecuję, że jak wrócimy to będę się tobą zajmował najlepiej jak umiem. Naszym dzieckiem też – i przytulił mnie. Ledwo się powstrzymałam od śmiechu. Nila chyba zrozumiała, że żartuje bo wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Z jednej strony śmiałam się z naiwności Percy’ego, a z drugiej cieszyłam się , że mam takiego chłopaka. Inny pewnie by powiedział, że to nie jego dziecko i by mnie zostawił. Ale nie on. Kochałam go za to. Nachyliłam się nad jego uchem.
-Żartowałam kochanie – szepnęłam. Podniósł na mnie wzrok.
-Naprawdę? – chciał się upewnić.
-Tak – potwierdziłam. Myślałam, że odetchnie z ulgą lub co. Ale znowu mnie zaskoczył. Przytulił mnie i pocałował.
-Kocham cię, moja kłamczucho – powiedział. Uśmiechnęłam się.
-Ej tam gołąbeczki, skończyliście już? – zawołał do nas Jason. Podeszliśmy do pozostałych, którzy stali przy wyjściu.
-I co, znaleźliście coś? – zapytałam.
-Niestety nic tu nie ma, musimy szukać gdzie indziej – odpowiedział Frank. Pokiwałam głową.
-Dom strachów? – zaproponowała Piper. Wszyscy zgodziliśmy się, choć córka Posejdona niechętnie. Wyszliśmy z muzeum i skierowaliśmy do najbliższego zamku upiorów. Na nasze szczęście, jeden był niecałe 30 min od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Udaliśmy się tam. Myśleliśmy, że będzie to jakaś atrakcja turystyczna czy coś. Ale nie znaleźliśmy żadnej kasy ani informacji. Dziwne trochę. W dodatku był on na uboczu.
-No to wchodzimy – powiedziałam, łapiąc za rękę mojego chłopaka.
-Yhm – usłyszałam w odpowiedzi. Sądziłam, że nie będzie to takie straszne. Myliłam się, co do tego.

1 komentarz:

  1. Ja również jestem z mojego brata dumna . Przeżyć lot samolotem dla dzieci Posejdona to dużo wyzwanie ,a wiele większe niż walka z potworkami .
    Rozdział fajny . Czekam na next .

    OdpowiedzUsuń