Niby nie boję się zamków strachów itp., ale ten mnie przerażał. Był to rozkładający się drewniany domek, pomalowany na czarno. Okna były powybijane, niektóre deski odpadły, tak jak i dachówki. Pachniało tam zgnilizną, jakby nikt tam nie sprzątał od paru lat albo stuleci. No ale trzeba znaleźć ten hełm. Kiedy stanęło się na desce, rozległo się głośne skrzypienie. Szedłem pierwszy razem z Annabeth. Za nami kroczyła córka Pana Mórz z Leo. Dziewczyna była przerażona. Widziałem to w jej oczach. Podszedłem do niej i objąłem ramieniem.
-Spokojnie, nie ma się tu czego bać – próbowałem ją uspokoić. Nagle usłyszałem kroki, choć nikt z nas się nie poruszał. Następnie rozległo się przerażające wycie. Złapałem siostrę za rękę i pobiegłem przed siebie. Pomyślałem, że trzeba jak najszybciej zdobyć ten atrybut i się stąd wynosić. Ciągnąc za sobą Nilę, nie zwróciłem uwagi na moich przyjaciół. Zatrzymałem się i rozejrzałem dookoła. Nikogo nie widziałem.
-Annabeth! – zacząłem krzyczeć w ciemny korytarz, z którego wybiegliśmy. Zero reakcji.
-Leo! Dylan! Ktokolwiek! – wrzeszczała córka Posejdona na skraju histerii.
-Kurde, mieliśmy się nie rozdzielać – powiedziałem sam do siebie.
-Percy, to nie twoja wina – próbowała mi wytłumaczyć.
-Właśnie, że moja. Ja tu jestem przywódcą, ja biorę odpowiedzialność za wszystkich. Jeżeli komuś coś się stanie – walnąłem pięścią w ścianę i już nie dokończyłem mojej wypowiedzi, bo spadłem w jakąś dziurę. Oczywiście pociągnąłem za sobą siostrę. Jeżeli myślicie, że zachowałem zimną krew i byłem gotowy na to co mnie czeka, to się mylicie.
-Aaaaa – wrzeszczałem razem z córką Posejdona. Lot w dół nie trwał długo. Za to upadek był bolesny i to bardzo. Upadliśmy na coś twardego. Kiedy wstaliśmy i otrząsnęliśmy się z kurzu i pajęczyn, rozejrzeliśmy dookoła. Byliśmy jakby w podziemnej komnacie. Ściany jak i podłoga, na której przed chwilą leżeliśmy były z kamieni. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne drastyczne sceny śmierci herosów. Na sam widok przeszedł mnie dreszcz. Nie pomagało nawet światło ze świec, które były na ścianach. Dawało to raczej efekt grozy. Naprzeciwko nas było ogromne dwuskrzydłowe dębowe drzwi. Podeszliśmy do nich. Spojrzałem na moją siostrzyczkę. Była blada jak ściana. Pokiwała do mnie głową. Pchnąłem drzwi. Przed nami pojawił się długi korytarz. Był urządzony w takim samym stylu jak komnata. Przeszliśmy parę kroków, kiedy Nila wrzasnęła. Odetkałem Orkan gotowy bronić siebie i ją, ale niczego nie zauważyłem. Popatrzyłem pytająco na dziewczynę. Wskazała coś ręką. Przeniosłem tam wzrok. Zobaczyłem tylko jakieś robactwo. Parsknąłem śmiechem.
-Boisz się owadów? – zapytałem z uśmiechem na twarzy. Zgromiła mnie wzrokiem i ruszyła dalej. Poszedłem za nią. Póki co nic się nie działo. Straciłem na chwilę czujność. I to był mój błąd, za który mogłem zapłacić życie. Stawiałem kroki, nie patrząc na otoczenie. Usłyszałem warknięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem piekielnego ogara. Biegł w moim kierunku. Był za blisko i szybko się poruszał. Nie miałem szans nawet ciąć mieczem. Zostało tylko jedno. Uciekać. Biegłem ile sił w nogach, ale potwór wciąż siedział mi na ogonie. Wtedy przypomniało mi się coś. Nila! Odwróciłem się w czasie biegu, ale jej nie zauważyłem. Miałem tylko nadzieję, że nic jej nie jest. Skręciłem w pierwszy lepszy korytarz. Pech chciał że był to ślepy zaułek. Odwróciłem się do psa, jak można to nazwać. Popatrzyłem w te wielkie czerwone ślepia. Jedyną ucieczką było przejście między jego nogami, ale to nie wchodziło w rachubę. W takim razie musiałem zaatakować i znaleźć moją siostrę. Rzuciłem się na ogara. Ciąłem mu po łapach, twarzy, grzbiecie, ale nic z tego. Potwór chyba troszeczkę się zdenerwował. O mało nie zjadł mi ręki. Niestety straciłem miecz. Orkan poleciał parę metrów za bestią. No super, pomyślałem, skończę jako przekąska dla ogromnego psa. Powoli się cofałem. Miałem nadzieję, że znajdę jakiś magiczny guzik i ściana ustąpi. Ale nie. Kiedy ogarek był jakiś metr od mnie, czułem jego oddech. Nic przyjemnego. Nagle zobaczyłem moją siostrę. Siedziała na grzbiecie bestii trzymając w ręku miecz. Zamachnęła się i wbiła ostrze w kark. Potwór zawył z bólu i strącił Nilę z siebie. Dziewczyna poleciała do tyłu i uderzyła głową o podłogę. Piekielny ogar zamienił się w kupkę złotego proszku. Pobiegłem do córki Posejdona. Leżała nieprzytomna. Poklepałem ją po policzku. Zero reakcji. Próbowałem wyczuć puls, ale nie znalazłem. Poczułem wzbierającą się we mnie panikę. Złapałem ją za ramiona.
-Nila, Nila – krzyczałem – proszę obudź się, błagam. Po policzkach popłynęła mi łza. Nachyliłem się nad twarzą dziewczyny, szukając, jakich kolwiek oznak, że żyje. Zacisnąłem szczeki. Kilka kropel łez spadło na nią. Otarłem sobie twarz. Jak mogłem dopuścić do śmierci mojej siostry? Poświęciła się, żeby mnie ratować. Chociaż niedawno dowiedziała się, że jest półbogiem to już stała się herosem. Nagle zobaczyłem, że zaczyna otwierać oczy. Wezbrała się we mnie iskierka nadziei.
-Co… co się stało? – zapytała słabym głosem. Ścisnąłem ją, uśmiechając się przy tym.
-Ty żyjesz, dzięki bogom – powiedziałem odsuwając się od niej.
-No pewnie, że żyję. I będę żyć jeszcze długo, żeby cię denerwować – wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Znowu ją uścisnąłem. Dobra trzeba się ogarnąć. Podałem jej rękę i pomogłem wstać. Otrzepała się z kurzu i przyjrzała mi się uważnie.
-Ty płakałeś? – zdziwiła się. Podrapałem się w tył głowy.
-Ja… myślałem, że nie żyjesz. I to przeze mnie.
-Ooo, jakie to słodkie. Następnym razem nie płacz tylko idź dalej – powiedziała i ruszyła przed siebie. Podążyłem za nią. Stanęliśmy na rozstaju. Popatrzyłem na dwa korytarze. Oba wyglądały tak samo.
-Którym idziemy? – zwróciłem się do Nili. Wzruszyła ramionami.
-POMOCY!!! – usłyszałem krzyk Annabeth. Dochodził z korytarza po prawej. Ruszyłem tam biegiem. Moja siostra za mną.
-POMÓŻCIE MI! – tym razem to był głos Leona. Dziewczyna przyspieszyła i wyprzedziła mnie. Zauważyłem w jej oczach determinację i strach. W przypływie adrenaliny poruszaliśmy się bardzo szybko. Dobiegliśmy do metalowych drzwi. Takich, jakie są w więzieniu, z taką małą kratą, żeby można pilnować więźnia. Spojrzeliśmy przez nią. W środku leżeli nasi przyjaciele. Każdy z nich był ranny i krwawił. Próbowałem otworzyć drzwi, ale nie drgnęły nawet. Nila też próbowała. Bez skutku. Kiedy użyłem miecza, drzwi ustąpiły. Wbiegliśmy do środka. Podbiegłem do mojej dziewczyny. Jej koszulka była w strzępach, a ona posiniaczona, ranna i cała we własnej krwi.
-Annabeth, co się stało? – zapytałem, próbując jej dotknąć. Gwałtownie się od mnie odsunęła.
-Nie uratowałeś mnie – powiedziała głucho. Spojrzałem w jej oczy. Miały dziwny kolor. Nie taki jak zwykle.
-Ann, ja próbowałem… – zacząłem się bronić.
-I co z tego? Przez ciebie nie żyję! Reszta naszych przyjaciół też! I to twoja wina! Nie umiałeś nas ochronić! Widziałeś tylko czubek własnego nosa! – zaczęła się na mnie wydzierać. Coś było nie tak. Uniosłem głowę. Nila rozmawiała z Leo, ale on mówił to samo co córka Ateny. Moja siostra miała łzy w oczach. Odwróciłem się do blondynki. Czułem, że jest z nią coś nie tak.
-Ann, co ci jest?
-Przez ciebie nie żyję, Percy! – wydarła się na mnie. Nagle kątem oka coś zauważyłem. Czarny hełm Hadesa. Już miałem po niego iść, kiedy ktoś złapał mnie za bluzkę i pociągnął w dół. Uderzyłem z hukiem o podłogę. Zobaczyłem nad sobą moją dziewczynę.
-A ty dokąd się wybierasz? – syknęła. To na pewno nie ona. Nagle przemieniła się w swoja prawdziwą formę, zresztą jak inni.
-Erynia – warknąłem. Parsknęła śmiechem.
-Jaki ty domyślny, synu Posejdona. Poznaj moje pozostałe siostry – powiedziała wskazując na resztę potworów. Cztery rzuciły się na mnie, a trzy na Nilę. Ciąłem mieczem na lewo i prawo, próbując zabić sługuski Pana Podziemi. Jedna z nich rozdarła mi policzek. Poczułem ciepłą ciecz na twarzy. Zignorowałem to i wbiłem jej ostrze w brzuch. Po długiej walce w końcu pozbyłem się wszystkich zerknąłem za siostrę. Stała ze zwieszonym mieczem i wpatrywała się w chudego, ciemnowłosego chłopaka.
-Ni..Nico? – jąkała się. Chłopak wyszczerzył zęby.
-Nila, to nie Nico. To erynia, zabij ją – krzyknąłem do niej. Pokręciła głową. Widać było, że nie da rady. Sam rzuciłem się na potwora i zamieniłem go w kupkę pyłu. Spojrzałem na dziewczynę. Zakryła twarz w dłoniach i usiadła na podłodze. Przysiadłem obok niej.
-Nila, nie przejmuj się. Dobrze sobie poradziłaś – pocieszałem ją.
-Percy, ja, ja myślałam, że to jest naprawdę – powiedziała patrząc mi już w oczy.
-Ja też, ale w przepowiedni, było że nikt nie zginie, spokojnie.
-Ja nie powiedziałam ci czegoś.
-Czego?
-Kilka dni temu miałam sen. Przyśniło mi się, ze wszyscy leżeliście martwi, a potem usłyszałam przepowiednie. Inną przepowiednie.
-Pamiętasz jaką? Pokiwała głową.
-Przez jeden wybór śmierć nastanie,
Długo zajmie sposobu poznanie.
Miłość zawsze znajdzie drogę,
Ale pamiętać trzeba jako przestrogę.
Ten kto nieskory do pomocy,
Zrobi wszystko co w jego mocy. Nie wyglądało to optymistycznie.
-Dobra, teraz musimy zabrać ten hełm – wskazałem go ręką – i znaleźć resztę. Kiedy dotknąłem atrybutu, zmniejszył się i tak jak ostatnio, pojawił się czarny woreczek i morska karteczka. Jak ja chowałem hełmik, Nila przeczytała liścik.
-Cały żywioł pod jego mocą,
Najbardziej służy herosom pomocą.
w San Diego teraz panuje,
I z delfinami sobie obcuje.
-O, to chyba spotkamy naszego tatusia – powiedziałem z uśmiechem. Dziewczyna tylko pokiwała głową. Wyszliśmy z sali i jakoś szybko znaleźliśmy wyjście z domu. Na zewnątrz wszyscy na nas czekali.
-No w końcu, martwiliśmy się o was – powiedziała Piper. Annabeth rzuciła mi się w ramiona. Pocałowałem ją i opowiedziałem wszystkim to co przeżyliśmy w środku. Na szczęście nikt mi nie przerywał.
-No to teraz do San Diego, do Starego Wodorosta – stwierdził Jason. Oboje z Nilą zgromiliśmy go wzrokiem. Potem każdy wybuchł śmiechem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) jak tam wam minął ten tydzień w szkole? Ja już miałam trzy kartkówki... a w następnym tygodniu wypracowanie z Pana Tadeusza ughhh , ale jakoś żyję :) dobra po co się rozpisywać, jak i tak tego nikt nie czyta, Papa ;*
Rozdział fajny i tak lepiej się nie rozpisywać o szkole .
OdpowiedzUsuń