-Witaj, nie wiesz może co się dziś dzieje? - zapytałam.
-Witam księżniczko - skłoniła się nisko - dziś wielkie święto dla panienki i dla kraju.
-Ale jakie? Nie przypominam sobie, żeby była dziś jakaś rocznica lub coś podobnego.
-Niedługo się dowiesz. Niestety król zabronił cokolwiek tobie mówić - powiedziała zielonooka.
-W takim razie dziękuję Rose - dygnęłam i ruszyłam w kierunku sali tronowej. Otworzyłam mosiężne, dwuskrzydłowe drzwi i weszłam do środka. Pomieszczenie było ogromne, bordowe ściany wpasowywały się do ciemnej podłogi. Na lewej ścianie ciągnęły się przez cała szerokość i wysokość okna, które często były zasłonięte czerwonymi zasłonami. Na środku, na podwyższeniu, stały dwa trony w kolorze karminowym obszyte złotymi nićmi. Za nimi wisiał portret króla. W sali były jeszcze trzy osoby : mój ojciec, matka i mężczyzna w średnim wieku, niski, z tak zwanym piwnym brzuchem. Jego twarz zdobiły liczne zmarszczki, blizny i duży, krzaczasty wąs. Jego bystre brązowe oczy przeskakiwały to z władcy na jego małżonkę. Kiedy ojciec mnie zobaczył, lekko się uśmiechnął i przywołał mnie ruchem ręki. Podeszłam i ukłoniłam się.
-To jest właśnie moja córka Clara - zaczął władca - Claro, to jest król Abnestii.
-Miło mi pana poznać - dygnełam. Mężczyzna ucałował moją dłoń.
-Przyjemność po mojej stronie, księżniczko - odpowiedział - piękna z ciebie niewiasta.
-Bardzo dziękuję.
-Król George przyjechał tutaj w sprawie oświadczyn - powiedział ojciec.
-Czyich zaręczyn? - spytałam. Czyżby Andrew się żenił ?
-Twoich z księciem Williamem - odpowiedziała matka.
-Znaczy z moim synem - dodał król George. Stałam tam między dorosłymi osłupiała. Dobrze wiedziałam, że w niedługim czasie, będę musiała wyjść za mąż, ale nie teraz. W dodatku nawet nie znam przyszłego męża. Popatrzyłam z przerażeniem na królową. Posłała mi pokrzepiający uśmiech, ale to na nic się zdało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ani co zrobić. Na szczęście, nie musiałam nic wymyślać, bo właśnie ktoś wszedł do sali. Wysoki mężczyzna, może tak osiemnaście lat, nie więcej, mahoniowe włosy i orzechowe oczy. Dobrze zbudowany, a co najważniejsze bardzo przystojny. Kiedy był już obok nas uśmiechnął się do mnie.
-Jestem William, książę Abnestii - ucałował moją dłoń. Zarumieniłam się.
-No dobrze, Claro to może oprowadzisz naszego gościa po pałacu i ogrodach?
-Oczywiście ojcze - odpowiedziałam. William podał mi ramię i wyszliśmy z sali tronowej. Chłopak wciąż wpatrywał się we mnie, co trochę mi krępowało.
-Ojciec mówił mi, że jesteś nienagannej urody - powiedział - muszę mu przyznać racje. Oblałam się rumieńcem. Zdecydowałam się wyjść na zewnątrz, bo zrobiło mi się nagle strasznie duszno. Już nie padało, powietrze wciąż miało ten charakterystyczny zapach po deszczu. Chodziliśmy po alejkach, rozmawiając o wszystkim i o niczym. William był wręcz idealny. Umiał zachować się stosownie do sytuacji, był przystojny, umiał mnie rozśmieszyć. Przechodziliśmy akurat obok krzaków róż. Mieniły się tysiącami kolorów od białego zaczynając, po popielate. Książę zerwał jedną z nich, akurat tą która najbardziej mi się podobała, biało-czerwoną.
-Piękna róża dla pięknej niewiasty - podał mi kwiat lekko się kłaniając. Wzięłam go i przyłożyłam do nosa, słodki zapach uderzył w me nozdrza. Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam spod rzęs na prawie mojego narzeczonego. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Podziękowałam za podarek i ruszyliśmy w stronę pałacu, bo znowu zbierało się na deszcz. Wchodząc po dość stromych schodach, nastąpiłam na brzeg sukni. Tracąc równowagę, odchyliłam się znacznie do tyłu i prawie upadłam. Na moje szczęście William w ostatniej chwili złapał mnie w talii i silnym ramieniem postawił do pionu. Dotykałam jego umięśnionej klatki piersiowej, a nasze twarze dzieliły centymetry. Wciąż trzymał mnie w objęciu. Patrzyliśmy sobie w oczy. Tonęłam w jego orzechowych tęczówkach. Chłopak nieznacznie przybliżył się, zmniejszając między nami odległość.
-Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, Claro - szepnął i złożył na mych ustach delikatny pocałunek. W tamtej chwili nic nie miało znaczenia. Ile ja bym dała, aby to trwało wieczność. Niestety moja wieczność to parę sekund. Książe odsunął się ode mnie i zarumienił się. Zabrał rękę, którą przed chwilą trzymał mnie w pasie. Spuścił wzrok.
-Przepraszam bardzo, wielmożną panienkę, za ten nietaktowny uczynek - odezwał się. Zrobiło mi się go w tej chwili żal. Biedaczyna będzie się przez najbliższy czas zadręczać, a niepotrzebnie.
-Może i to co uczyniłeś było nietaktowne - powiedziałam - lecz nadzwyczaj miłe. Will podniósł na mnie wzrok. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w górę schodów.
-Będę cię na rękach nosić, pani - usłyszałam jego głos. Stojąc przy drzwiach, na chwilę się odwróciłam, co było największym mym błędem. Zobaczyłam go, wpatrywał się we mnie tymi mądrymi, szarymi oczyma, które w tej chwili wyrażały pewien smutek. Nie miałam pojęcia, jak się tu znalazł, ani co sobie teraz myśli, ale wiedziałam jedno. Muszę z nim porozmawiać i to jak w najkrótszym czasie.
Powróciłem do kraju, po pięciu czy sześciu latach, straciłem już rachubę. Oczywiście nie sam, z moją nową rodziną. Już pierwszego dnia miałem niezłą przygodę. Chciałem po prostu sprawić uśmiech na twarzy dziecka, a co mnie za to spotkało? A mało nie straciłem życia. Jednakże uratowała mnie księżniczka, która okazała się mą dawną przyjaciółką sprzed tego dnia. Wcześniej nie miałem pojęcia, że jest córką króla, nie powiedziała mi o tym. Na początku miałem jej to za złe, lecz potem zrozumiałem czemuż tak uczyniła. Przez te wszystkie lata prawie zapomniałem o moim przeszłym życiu, ale teraz wszystko wróciło i przybrało nowe barwy. Dziewczyna wydoroślała, stała się piękną, młodą kobietą, o której względy zapewne biją się książęta, hrabiowie i inni utytułowani i przystojni panowie. O mnie zapewne zapomniała, tak myślałem, ależ się myliłem. Ile bym dał, aby być kimś innym niż jestem, królem, księciem, chociażby magnatą z dużym posagiem, może wtedy bym mial jakieś szanse u niej. Nie sądziłem że serce oddam następczyni tronu. Ehhh, może i wcześniej zapomniałem swego dzieciństwa, lecz ona zawsze była żywa i kolorowa w moim umyśle. Myślałem że to przez to, że ją kiedyś uratowałem i czuję się za nią odpowiedzialny. Nigdy bym nie sądził, że po prostu ją kocham. Z góry jestem skazany na porażkę. Następnego dnia padało, lecz kiedy przestało postanowiłem przejść się do pałacu. Wspiąłem się na najwyższe drzewo, które rosło przy ogrodzeniu i zeskoczyłem po drugiej stronie. Skierowałem się w stronę wejścia do ogrodu. W końcu ją zobaczyłem. Nie była jednak sama, towarzyszył jej młody i bardzo przystojny chłopak. Dziewczyna potknęła się, ale ów mężczyzna ją złapał. Trzymał w objęciach trochę za długa jak na przyjaciela rodziny, więc kim był? Za chwilę wszystko się wyjaśniło. Jak ja chciałbym być na jego miejscu. Kiedy skończyli ruszyli w górę. Przy drzwiach Clara odwróciła się i zauważyła mnie. Spojrzałem w jej morskie oczy i odszedłem. Wróciłem do miasta. Włóczyłem się bez celu. Powinienem być szczęśliwy, że znalazła kogoś, kto będzie ją bronił, choćby przed takimi jak ja. Minęło parę dni. Rozeszła się wiadomość o zaręczynach księżniczki Clary i księcia Williama. Dowiedziałem się, że dziś odbędzie się bal z tej okazji.
-Wszyscy dobrze wiecie, że dzisiaj będzie wielka zabawa w pałacu. Bedzie tam wiele znamienitych gości. Rozumiecie co dziś wieczorem będziemy robić?
-Napadamy i rabujemy! - krzyknął tłum. Szef uśmiechnął się szczerząc żółte żęby. Nie podobało mi się to, w cale. Muszę jakoś ją uprzedzić. Pobiegłem do pałacu przed nimi. Przebrałem się w najlepsze ubranie, jakie miałem i wszedłem do środka. Tłumy ludzi tańczyły, przechadzały się albo rozmawiali. Wypatrywałem jednej osoby, ale nigdzie jej nie widziałem. Przeciskałem się między damami w długich sukniach, a panami we frakach. Nagle na kogoś wpadłem. Ciemnoblond włosy były upięte w kok, ale jedno pasemko uciekło i opadało jej na twarz. Morskie oczy błyszczały, malinowe usta wykrzywione były w uśmiechu. Ubrana była w długą białą suknie, opadającą swobodnie od pasa w dół. Wyglądała zjawiskowo. Narzeczeństwo jej służy. Otworzyła szerzej oczy, kiedy mnie zobaczyła. Skłoniłem się nisko.
-Gratuluję zaręczyn i życzę szczęścia i miłości w małżeństwie - ucałowałem jej dłoń. Dziewczyna rozejrzała się gorączkowo dookoła. Na razie nikt nie zwracał na nas uwagi. Ale to kwestia czasu.
-Daniel, co ty tu robisz? - szepnęła patrząc mi w oczy. Goście już zaczęli się nami interesować. Wyciągnąłem rękę i spojrzałem na dziewczynę.
-Zechce mnie pani zaszczycić tańcem? - zaproponowałem. Clara podała mi dłoń i ruszyliśmy na parkiet. Położyłem jedną dłoń w talii, a drugą trzymałem jej rękę. Wolną rękę położyła na mojej piersi. Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki.
-To był jedyny sposób, by cię ostrzec - szepnąłem.
-Niby, przed czym? Nie zdążyłem jej odpowiedzieć. Do sali wpadła banda mężczyzn, którzy są mi dobrze znani.
-Właśnie przed tym - powiedziałem - schowaj się gdzieś - nakazałem i ruszyłem w kierunku zamieszek. Kilku już walczyło ze sobą, więc się przyłączyłem. Wyciągnąłem miecz i ciąłem nim na chybił trafił. Zaproszeni goście wrzeszczeli, uciekali, a inni walczyli z moimi towarzyszami. Nawet nie wiedziałem, z kim walczę, na nic nie zwracałem uwagi. Aż skrzyżowałem miecz z narzeczonym mojej ukochanej. W oczach jaśniały mu płomyki nienawiści. Nie dziwiłem się jemu, też bym był zły, gdyby ktoś zepsuł mi zaręczyny. Walczyliśmy ze sobą dobre dziesięć minut. Oboje powoli opadaliśmy z sił. Nagle usłyszałem krzyk Clary. Obaj odwróciliśmy się w kierunku dźwięku. Mój kolega ciągnął księżniczkę w stronę wyjścia. Wszyscy moi schodzili się do wyjścia. Chciałem ruszyć na pomoc dziewczynie, ale jej głupi narzeczony mnie zatrzymał.
-Nie pozwolę ci uciec - powiedział William. Ależ on głupi. Ciąłem mieczem i jego broń poleciała parę metrów w prawo. Przybliżyłem się do niego.
-Słuchaj - zacząłem - nie pozwolę jej skrzywdzić, rozumiesz? Wróci do domu cała i zdrowa - i pobiegłem za resztą, zostawiając księcia samego i osłupiałego. Jak ja mogłem na to pozwolić. Muszę się nią teraz zająć. Biedaczka, jest skazana na łaskę i niełaskę pirata.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo fajny One Shot . Mam nadzieję ,że będzie jego druga część ,bo głowę urwę jak nie będzie :D Teraz na serio urwę jak nie będzie .
OdpowiedzUsuń