Leo
Kiedy przybyliśmy do Seattle, Nila i Percy już tam czekali. Przywitałem się z córką Posejdona.
-Jak minął lot? – zapytała z uśmiechem.
-Spokojnie, a wam?
-Wyśmienicie – poklepała pegaza po pysku – Aeraki, jeszcze raz dziękuję. Koń odleciał.
-To którędy teraz? – odezwał się Jason – Leo, może wiesz? Zacząłem się zastanawiać. Gdybym był młotem Hefajstosa to gdzie bym się schował? Hmmm.
-Może jakieś muzeum rękodzieła? Albo jeden z budynków firmy informatycznej? Pełno tu tego – odpowiedziałem.
-Myślę, że to drugie. Na kartce było coś tam z komputerami – podsunął Percy – z czym kojarzą wam się te urządzenia?
-Microsoft – odezwała się Nila.
-Dobry pomysł, to niedaleko. Chodźmy – ruszyłem. Miałem dziwne przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy, ale nie wiedziałem co. Nie dawało mi to spokoju. Dojście do siedziby MS zajęło nam niecałe 20 minut. Był to wielki budynek, ogrodzony ceglanym murem. Przypominał w swojej budowie, duży, szary sześcian pośród zielonych drzew. Cóż, nie wydali za dużo kasy na architekta.
-Dobra, jesteśmy na miejscu – powiedział Frank – ale jak wejdziemy do środka? Nad tym to się nie zastanawiałem. Nikt normalny nie wpuści grupki nastolatków do siedziby najbardziej rozwijającej się firmy.
-Możemy wejść tylnym wejściem – zaproponowała Nila – Leo, złamie hasło lub co tam jest, wejdziemy, szybko zabierzemy ten młot i wyjdziemy gdyby nigdy nic. Jakby się nas pytali, co tu robimy, odpowie się, że chcemy tu pracować i szukamy jakiś ulotek czy coś.
-Wow, genialna jesteś – odpaliłem. Dziewczyna zaśmiała się.
-Parz Percy – zwróciła się Annabeth – twoja siostra ukazuje cechy godne dzieci Hermesa.
-Noo, sprytniejszej osóbki nie znam – uśmiechnął się – dobra pani kapitan, prowadź. Córka Posejdona przewróciła oczami i poszła na tyły. Znaleźliśmy furtkę. Obstawiałem, że będzie zamknięta, a jacyś ochroniarze nas pogonią. Ale nie. Nikogo nie widziałem, a klamka po naciśnięciu ustąpiła. Weszliśmy na teren ośrodka. Podeszliśmy do tylnych drzwi. Zobaczyłem elektroniczny zamek. Pestka. Po chwili szliśmy już korytarzem. Mijaliśmy pokoje, w których siedzieli pracownicy. Byli tak pochłonięci swoją pracą, że w ogóle nie zwracali na nas uwagi. W sumie to dobrze. Pomyślałem, że atrybut mojego ojca będzie w pomieszczeniu głównego zasilania. Na planie ewakuacyjnym sprawdziłem, gdzie mam iść. Szybkim krokiem zmierzaliśmy do celu. Póki co było dobrze. Ostatni zakręt. Nagle wyskoczyła za rogu chimera. Nie wiadomo co to jest, czy koza, lew albo smok lub wąż, ale cholerstwo jest ciężko pokonać. Rzuciła się na Nilę. Zwaliła ją z nóg i przygniotła do ziemi. Dziewczyna aktywowała miecz i cięła nim po przedniej łapie potwora. Ten zawył i drasnął ją w udo. Syknęła z bólu. Już chciałem podbiec jej pomóc, ale mi przeszkodzili.
-Leo, weź Franka i idźcie znaleźć ten młot. My sobie poradzimy – krzyknął do mnie Percy, rzucając się na grzbiet lwa. Skinąłem na syna Marsa i ruszyliśmy się z pola bitwy. Najdziwniejsze jest to, że nikt nie wyszedł sprawdzić co się dzieje. Próbowałem otworzyć drzwi normalnie, ale tym razem były zamknięte. Żadnych cyferek, haseł, niczego. Rzymianin zmienił się w niedźwiedzia brunatnego i wywarzył drzwi.
-No nieźle – powiedziałem, kiedy znów był człowiekiem. Weszliśmy do środka. Zobaczyłem dżungle kabli. Wszystkie były posplatane, tworząc wręcz abstrakcję.
-Stary widzisz gdzieś, jakiś młotek? Chłopak Hazel pokręcił głową. Zagłębiłem się w tej plątaninie. Przebijałem się przez kable, brnąc do przodu. Nagle go dostrzegłem. Był uwiązany z resztą przewodów parę metrów ode mnie. Podszedłem tam, ale byłem za niski, aby go dosięgnąć. Frank pojawił się obok mnie i bez problemu zdjął i podał mi go. Na szczęście zmniejszył się, bo trudno byłoby schować do plecaka 70-cio centymetrowy młot. Pojawiła się następna karteczka. Atrybut schowałem do woreczka i podniosłem szary kawałek papieru.
-W mieście które wszelkich studentów gości,
Panuje bogini wszelkiej mądrości.
Każdy uczony chciałby tam być,
A sprytniejsze potwory i żyć.
-Uhuhu, Atena. Będzie ciężko – odezwał się Frank. Pokiwałem głową. Nagle usłyszałem krzyk córki Posejdona. Walnąłem się w czoło. Kompletnie o niej i innych zapomniałem. Ruszyliśmy biegiem na pomoc. Nila nie leżała już na podłodze, tylko opierała się o ścianę. Rana, którą zadała chimera, krwawiła. Potwór został okrążony przez herosów. Dołączyliśmy do nich. Percy, Jason i Hazel atakowali go mieczami, Frank z Dylanem ciskali w niego strzałami, Annabeth z Piper cięły go sztyletami. Mimo, że była nas ósemka, mojej dziewczyny nie liczę, chimera nie dawała za wygraną. Potwór rzucił się na syna Marsa, ale ten w ostatniej chwili zmienił się w orła i odleciał, atakując go z góry. Po przeciwległej stronie syn Apolla nadal wypuszczał strzały. Za nim podpierała się córka Pana Mórz. Bestia zwróciła oczy w ich kierunku. Chłopak nie miał szans na obronę w bliskiej odległości. Chimera rzuciła się na niego. Nikt kto był najbliżej nie zdążyłby mu pomóc. Nikt oprócz Nili. Stanęła szybko między herosem a bestią i uniosła miecz osłaniając siebie i jego. Siła z jaką uderzył potwór, zwaliła tę dwójkę z nóg. Na szczęście ostrze wbiło się w pierś przeciwnika. Wszyscy zaatakowaliśmy. Po chwili został tylko złoty pył. Podbiegłem do mojej dziewczyny. Była przytomna, ale wyczerpana. Pomogłem jej wstać. Kątem oka zauważyłem, że Percy pomaga Dylanowi.
-Hotel? – zapytałem. Syn Posejdona pokręcił głową.
-Zatrzymamy się w lesie – powiedział. Wyszliśmy z budynku. Całe szczęście, że ośrodek otaczał dość gęsty las. Przeszliśmy parę metrów i znaleźliśmy niewielką polankę. Rozstawiliśmy namioty. Córka Starego Wodorosta wraz synem Apolla, położyli się, aby odpocząć. My w tym czasie skończyliśmy rozstawiać resztę obozowiska. Kiedy już skończyliśmy zapadł zmierzch. Nawet nie wiedziałem, że tyle to nam zajmie. No cóż, bywa. Rozpaliłem ognisko. Wszyscy usiedliśmy wokoło. Nawet Dylan z Nilą, bo już wstali. Daliśmy im po kawałku batonika z ambrozją. Piper wyjęła z plecaka pianki. Wszystko wskazywało na to, że miło spędzimy ten wieczór, ale nie, coś poszło nie tak. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, gdy usłyszeliśmy kroki. Każdy wstał i popatrzył się w kierunku źródła dźwięku. Za drzew wyszła dziewczyna. Moje serca na chwilę stanęło, po czym zaczęło bić tak szybko, że martwiłem się że zaraz umrę. Przed nami stała Kalipso.
-Leo – powiedziała i rzuciła mi się na szyje. Przytuliłem ją.
-Kalipso – szepnąłem. W przypływie radości i ogólnie z emocji pocałowałem ją. Tak bardzo za nią tęskniłem. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie. Nagle uświadomiłem sobie coś. Ja mam do cholery dziewczynę! Odwróciłem się do Nili. Stała obok mnie osłupiała i walczyła, żeby się nie rozpłakać. Zacisnęła usta.
-Nila, ja… ja nie chciałem.. nie – zacząłem się tłumaczyć. Dziewczyna szybko zaczęła mrugać, odpędzając łzy. Podeszła do tytanki i wyciągnęła dłoń.
-My chyba nie miałyśmy się okazji poznać – zaczęła – mam na imię Nila i jestem przyjaciółką Leona – powiedziała z naciskiem na przedostatnie słowo. Kalipso ścisnęła jej rękę.
-Miło mi się poznać. Ja jestem Kalipso – uśmiechnęła się lekko. Wszyscy wpatrywali się na naszą trójkę, ale nikt się nie odezwał. Morskooka głośno przełknęła ślinę.
-Leo, możemy na chwilę pogadać? – zwróciła się do córki Atlasa – nie masz nic przeciwko? Ta pokręciła głową. Poszedłem z córką Posejdona na bok. Miała smutny wyraz twarzy.
-Nila, ja cię przepraszam. To przez te emocje, nic dla mnie to nie znaczyło – kłamałem. Dziewczyna spojrzała mi w oczy.
-Oszczędź kłamstw, dobra? Widziałam jak na nią patrzyłeś. Wciąż ją kochasz, wiem to. Nie mam ci tego za złe.
-Naprawdę?
-Tak. Wygląda na miłą dziewczynę. W dodatku jest bardzo ładna. Pasujecie do siebie – uśmiechnęła się lekko – nie zauważyłeś, że ostatnio między nami nie jest dobrze? Może to znak, że nasze losy już się rozłączyły – westchnęła – idź do niej. Ona też cię kocha, a mną się nie przejmuj.
-Czyli, z nami koniec?
-Tak, ale coś się kończy, a coś zaczyna – odpowiedziała.
-Nigdy o tobie nie zapomnę – obiecałem.
-Ja o tobie też – przytuliliśmy się i wróciliśmy do reszty. Usiadłem obok tytanki, a Nila przy Dylanie. Objął ją ramieniem. Przyglądałem się im. Ostatnio znowu są przyjaciółmi. Pasują do siebie. Fajna para byłaby z nich. Kalipso powiedziała, że bogowie w końcu ja wypuścili i przez jakiś czas była na Olimpie. Nie jest już nieśmiertelna. Zrzekła się tego dla mnie. Miałem na sumieniu córkę Pana Mórz, ale i tak byłem szczęśliwy. Na szczęście moja była dziewczyna nie jest mściwa, ani słaba. Da sobie radę i znajdzie kogoś lepszego ode mnie. Zasługuje na takiego kogoś. Kiedy wszyscy poszli spać, siedziałem jeszcze z córką Atlasa. Opowiedziałem jej wszystko co się zdarzyło od naszego ostatniego spotkania. Pożegnałem się z nią. Postanowiła udać się do Obozu Herosów, gdzie będzie na mnie czekać. Pocałowałem ją na pożegnanie i wszedłem do namiotu. Chłopcy jeszcze nie spali.
-Gadałem z siostrą. Nie jest na ciebie zła, więc nic ci nie zrobię – odezwał się Percy.
-Przykro mi z powodu Nili. Ostatnio oddaliliśmy się od ciebie – tłumaczyłem się.
-Spokojnie, da sobie radę. Ale następnego chłopaka będę musiał sprawdzić, czy nie zakochał się wcześniej w jakieś tytance. Roześmialiśmy się. Dobrze że nie byli na mnie źli. Położyliśmy się i od razu zasnąłem. Śniła mi się Kalipso i ten jej uśmiech. Nie miałem pojęcia, że obok w namiocie, pewna dziewczyna płacze z mojego powodu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
hej :) stwierdzam, że za dużo wymagają od nas w szkole, Rozdział wstawiam tylko dlatego, że wcześniej go napisałam, bo inaczej nie miałabym czasu. Weekend z matematyką, geografią i angielskim, to jest to co kocham </3 a co tam u was? :)
Jakie ja mam szczęście wchodzę na bloggera ,a tu rozdział na twoim blogu :D
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Percy'ego pobiłabym Loe . Przecież to nasza siostra :D Grr Czekam na next .
Rozdział cudowny
Percy jest wyrozumiały po prostu XD cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta, na początku myślałam, że nikogo tu nie będzie, myliłam się na szczęście ^^
UsuńAsix
Fajny rozdział ;) patrząc na moją aktywność u cb to jestem jak.murzyn na pasach pojawiam się i znikam XD no ale cóż może teraz będę bardziej aktywna XD och i skąd ja znam takie weekendy XD
OdpowiedzUsuńPs. Już chyba trzy razy darlam się na koleżankę(z którą wcześniej pisałam bloga)że to jej blog i nic mi nie mówi XD normalnie (nie wiem jak jest z wyglądem) jesteś cie sobowturami XD te same zainteresowania ulubione filmy profil (w szkole) wiek XD nawet zamówienie książki w matrasie. XD
UsuńDzięki :) nie ma to jak drzeć się na koleżankę, co? :)
UsuńTy za to masz ciekawsze rozdziały ;P
Asix ;*