Usłyszałam dźwięk budzika. Otworzyłam oczy i wyłączyłam ten irytujący dźwięk. Zdjęłam z siebie kołdrę i postawiłam na drewnianej podłodze stopy. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Ściany były koloru białego, na jednej ze ścian było duże okno z widokiem na port. Przy oknie było ustawione ciemne łóżko. Obok stała szafka nocna z przeklętym budzikiem. Dalej stało biurko, na którym walały się książki, zeszyty i inne duperele. Naprzeciwko łóżka stała szafa, obok regał z książkami, albumami, pamiątkami z podróży i ramkami ze zdjęciami.
„Dziś ostatni dzień szkoły” – pomyślałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szarą koszulę, białą podkoszulkę z czarną kotwicą na środku i czarne dżinsy. Udałam się do łazienki razem z ubraniami. Kiedy byłam już w łazience, zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Zimne krople wody spływały po ciele, zabierając ze sobą resztki snu. Zakręciłam wodę i owinęłam się ręcznikiem. Stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam w nim nastolatkę o długich brązowych włosach, po których spływały kropelki wody. Uczesałam się i założyłam ubranie. Wytuszowałam jeszcze rzęsy (to jedyny makijaż jaki robię :P ) i wyszłam z łazienki. Wróciłam do swojego pokoju. Spakowałam do torby podręczniki, zeszyty oraz piórnik i poszłam do kuchni. Siedział tam już mój wujek Paul i ciotka Madeleine. Mieszkam z wujostwem i ich dziećmi. Moi rodzice zginęli w wypadku, kiedy miałam dwa latka. Mama pochodziła z Włoch, a tatę poznała tutaj. Po śmierci rodziców zaopiekowała się mną ciocia. Tak więc mieszkam tu już 14 lat, w Nowym Jorku. Wujek siedział przy stole i czytał gazetę. Madeleine robiła kanapki dla mnie i dwójki jej dzieci, 15-letniego Jamesa i 8-letniej Lucy. Usiadłam obok wujka i nalałam sobie do szklanki soku. Kiedy jadłam kanapkę rozmawiałam z wujkiem i ciocią. Wzięłam drugą kanapkę i spakowałam ją do torby. Pożegnałam się z wujostwem i wyszłam z mieszkania. Na klatce założyłam słuchawki i puściłam muzykę z telefonu. Przejechałam kilka przystanków autobusem i wysiadłam przy szkole. Przy wejściu spotkałam kolegę – Victora. Uczył się ze mną w klasie. Przytrzymałam mu drzwi, kiedy wchodził do szkoły. Raczej wjeżdżał. Victor porusza się na wózku inwalidzkim, ale nie użala się nad sobą. Zawsze potrafi mnie rozśmieszyć.
-Hej Nila, co tam słychać? – zaczął Victor.
-Hej, a nic ciekawego. Cieszę się że to ostatni dzień szkoły – powiedziałam z uśmiechem idąc obok niego.
-Noo, ja też – odpowiedział. Nie zdążyliśmy pogadać, bo zadzwonił dzwonek. Pierwsze trzy lekcje minęły spokojnie, matma, historia i angielski. Później miałam mieć biologię, ale nie było pani Blee, więc mieliśmy wolną godzinę. Następną lekcją miał być w-f. Spora część klasy poszła sobie do domu. Oczywiście ja zostałam, nie chciałam uciekać ostatniego dnia. I to był mój błąd. Poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam fryzurę. Wyjęłam z torby telefon. Nie miałam żadnych nowych wiadomości, więc schowałam go z powrotem do torby. Odwróciłam się i wpadłam na kogoś.
-Przepraszam – powiedziałam.
-Patrz jak chodzisz – warknęła blondynka. Wpadłam na jedną z cheerleaderek, tak myślałam, bo była ubrana w biało-niebieską bluzkę i spódniczkę. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wciągnęła mocno powietrze przez nos. Potem uśmiechnęła się, ale nie podobało mi się to.
-Heros. W sam raz na obiad – powiedziała oblizując wargi. Popatrzyłam się na nią zdezorientowana. Na moich oczach zmieniła się w … potwora! Jedną nogę miała z brązu, a drugą owłosioną zakończoną kopytem. Nie no, serio? Jej oczy były nienaturalnie czerwone. Nie mogłam się ruszyć choć każda część mojego mózgu krzyczała „UCIEKAJ!”. Empusa – przypomniałam sobie, że tak właśnie wygląda, z lekcji greki – uderzyła mnie z taką siłą, że wylądowałam na drugim końcu pomieszczenia tuż przy drzwiach. Walnęłam głową o kafelki. Miała mroczki przed oczami. Sięgnęłam ręką w miejsce gdzie walnęłam głową. Poczułam ciepłą ciecz. Popatrzyłam na dłoń. Była cała we krwi. Zakręciło mi się w głowie. Zobaczyłam jak otwierają się drzwi i wchodzi do łazienki dwójka chłopaków. Jeden był na wózku, a drugiego bardzo dobrze znałam w dzieciństwie.
-Nila – krzyknął jeden z nich, ale nie wiedziałam który. Zobaczyłam jeszcze tylko jak rzuca się na mnie empusa. Potem straciłam na chwilę przytomność.
Dylan
Siedziałem właśnie na historii. Profesor Bling opowiadał coś tam o wojnie secesyjnej, ale nie słuchałem go. Moje myśli krążyły wokół jutrzejszego dnia. Od jutra do końca wakacji będę w Obozie Herosów. Jeździłem tam od kilku lat. Mieszkam w domku numer 7 – tam gdzie są dzieci Apolla. Miałem jakieś dziwne przeczucie, że coś się dzieje, więc powiedziałem dla profesora, że źle się czuję i wyszedłem z sali. Szedłem korytarzem, kiedy zobaczyłem kolegę z obozu, Victora.
-Siema stary, co tam? – zagadałem. Satyr był czymś zaniepokojony.
-Nigdzie nie mogę znaleźć mojej podopiecznej – powiedział rozglądając się na boki.
-Nie martw się, znajdziemy ją – poklepałem go po ramieniu. Szliśmy korytarzem, kiedy usłyszeliśmy jakby ktoś upadł z dużą siłą na podłogę. Pobiegliśmy w kierunku z którego dobiegał hałas. Damska toaleta. Otworzyłem drzwi i to co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Na środku stała empusa i patrzyła na dziewczynę, która leżała pod ścianą. Spojrzałem na nią. Przy jej głowie była kałuża krwi. Nie dobrze. Popatrzyłem na twarz dziewczyny. Serce mi zamarło i otworzyłem szerzej oczy. Na ziemi leżała umierająca moja przyjaciółka – Nila.
-Nila! – krzyknął Victor i ruszył do niej. Ale nie tylko on miał ten sam pomysł. W ostatniej chwili dotknąłem zegarka i w mojej dłoni pojawił się miecz. Zaatakowałem potwora i po chwili zostało po nim tylko złoty pył. Podbiegłem do dziewczyny. Była cała blada. Poklepałem ją po policzku. Nic, zero reakcji. Ująłem jej głowę w ręce. Jedną położyłem z tyłu jej głowy i poczułem ciepłą ciecz. Krew. Jej krew.
-Beee, co ja zrobiłem?! – powiedział Victor. Nie siedział już na wózku tylko przysiadł obok Nili i trzymał ją za rękę. Przyciągnąłem do siebie swój plecak i wyjąłem z niego termos z nektarem. Wlałem kilka kropli do jej gardła. Ale nic się nie stało. Nadal leżała nieprzytomna. Oparłem ją o ścianę. Przyłożyłem swoje czoło do jej. Położyłem ręce na ranie z tyłu głowy. Skupiłem się jak najmocniej umiałem i wypowiedziałem w myślach modlitwę do mojego ojca.
„Proszę, niech ona przeżyje. Zrobię dla niej wszystko” – pomyślałem. W pewnym momencie poczułem, że krew już nie leci. Odsunąłem się trochę od Nili. Jej twarz powoli odzyskiwała kolory. Kiedy zaczęła otwierać oczy, uśmiech sam wszedł na moje usta. Kiedy mnie zobaczyła, wyglądała na zdezorientowaną. Próbowała się podnieść, ale była jeszcze za słaba. Upadłaby gdybym jej nie złapał w ostatniej chwili.
-Co się tu dzieje? Co to było? – popatrzyła mi w oczy. Musiałem przyznać, że wyładniała przez te kilka lat. Przeniosła wzrok na Victora i otworzyła szerzej oczy.
-Victor, co jest z twoimi nogami?! – zapytała. Popatrzyłem na satyra. Nie miał spodni, więc Nila zobaczyła jego prawdziwą formę. Parsknąłem śmiechem. Popatrzyła na mnie z wyrzutem. Uśmiechnąłem się do niej.
-Nila, spokojnie. Zaraz wszystko ci wytłumaczymy.
Hura xD W końcu poznajemy sławną dwójkę xD I satyra xD W dwóch słowach:Jest super
OdpowiedzUsuńPozdrawia Cherry xD