czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 4

Leo
Po pokonaniu armi Gai i ponownym jej uśpieniu, powróciłem na tą przeklętą Ogygię. Dotrzymałem obietnicy,a tam co? Nic. Nie było tam już Kalipso. I co ja mam robić. Trochę się zawiodłem na niej, ale przynajmniej jest wolna. Powinienem się cieszyć, co nie? Ale w cale tak nie jest ! Po roku czasu prawie zapomniałem o niej. Siedziałem przy ognisku obok pięknej dziewczyny. Dopiero dziś dowiedziała się, że jest herosem. Wyglądało na to, że dobrze to zniosła. Musiałem przyznać, że mi się spodobała. Kiedy poszedł ten chłopak, z którym się kłóciła, posmutniała. Chciałem jakoś ją rozweselić. Próbowałem swoimi kawałami, zabawą ogniem, nawet urokiem osobistym. Na początku nic się nie zdało. Wciąż była zdołowana, ale w końcu usłyszałem jej śmiech.
-Wiesz co Leo...
-Co, księżniczko?
-Ej nie nazywaj mnie księżniczką - oburzyła się i dostałem w bok.
-Ała, dziewczyna mnie pobiła, ała jak boli - udawałem, trzymając się w miejsce uderzenia. Dziewczyna chyba nie zrozumiała, że tylko udaję, bo popatrzyła na mnie przerażona.
-O matko, przepraszam bardzo, nie chciałam - mówiła szybko - jak ci pomóc? - zapytała z troską w głosie.
-Oj nie wiem, może całusa? - i wystawiłem policzek. Niestety nie doczekałem się go. Popatrzyłem na Nilę. Siedziała ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
-To nie było zabawne - powiedziała.
-Przepraszam - i pocałowałem ją w policzek. Tego chyba się nie spodziewała. Popatrzyła na mnie zdezorientowana, a ja tylko uśmiechnąłem się. Potem to co się stało, zrobiło na mnie duże wrażenie.Nad głową Nili pojawił się neonowy trójząb. Następnie okryła się tak jakby ścianą wody, że nie było jej widać. Kiedy ciecz opadła, nie mogłem odwrócić od niej wzroku. Miała na sobie długą morską togę, ze srebrnym sznurkiem na biodrach. Miała grube ramiączka i tam gdzie stykały się z suknią, były srebrne broszki z symbolem jej ojca. Włosy sięgały jej połowy pleców. Na czole miała srebrny diadem z niebieskim szafirem na środku. Subtelny makijaż dodawał jej kobiecości. Na ręku pojawił się pierścień z trójzębem na środku. Nie mogłem się na nią napatrzeć i to nie tylko przez to, że sukienka miała duży dekolt. Czuło się od niej bryzę morską, ale i też siłę. Wszyscy się na nią gapili, włącznie ze mną.
-Witamy cię Nilo di Carlo, córko Posejdona, pana wszelkich wód - powiedział Chejron. Wszyscy pokłonili się przed Nilą. Dziewczyna wyglądała na zdezorientowaną i wystraszoną. Trzeba było ją stąd zabrać. Złapałem ją jedną ręką w talii, a drugą robiłem nam przejście. Za sobą słyszałem szepty reszty obozowiczów. Poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Piper. Pamiętam, kiedy ona była uznana przez Afrodytę. Też się zmieniła. Za nami wyszli jeszcze Jason, Percy, Ann, Hazel i Frank. Odeszliśmy w jakieś ustronne miejsce. Podeszliśmy nad zatokę. Nila usiadła na kamieniu widać było, że jest jeszcze oszołomiona. Przysiadłem przed nią. Pierwsza odezwała się Piper.
-Spokojnie Nila - powiedziała. Użyła czaromowy, to było pewne.
-No to mamy i dziecko morza - stwierdził Jason. W ogóle zapomniałem o przepowiedni. ,, Dzieci morza wyruszyć muszą..." Popatrzyłem na twarze przyjaciół. Nie dało się ich odczytać. Ale pewne było, że myślą nad czymś gorączkowo.
-Przepraszam Annabeth - powiedziała nagle Nila. Nie wiedziałem o co jej chodzi.
-Za co ty mnie przepraszasz - powiedziała córka Ateny i podeszła do dziewczyny - teraz będziesz siostrą mojego chłopaka - przytuliła córkę Posejdona. Każdy teraz próbował ją jakoś rozweselić, w tym ja. Kiedy udało się nam ją rozśmieszyć, udaliśmy się do naszych domków.
-Uważaj, bo Percy ślini się przez sen - powiedziała Ann. Wszyscy zanieśliśmy się śmiechem, no może nie Percy.
-Dzięki wielkie, ale mam jeden problem - powiedziała córka Pana Mórz.
-Co się stało? Dla ciebie zrobimy wszystko księżniczko - wyszczerzyłem do niej zęby.
-Haha, bardzo śmieszne Valdez.
-Szczerze, to z tym diademem to wyglądasz jak księżniczka - powiedziała Hazel z uśmiechem. Podszedłem bliżej Nili i objąłem ją ramieniem.
-No to czego ci potrzeba ?
-Ubrań, bo w tym to ja nie chcę chodzić. Wszyscy zaczeli się śmiać. Dziewczyny obiecały coś podrzucić. Odprowadziłem Nilę do jej domku i poszedłem do swojego. Ten wieczór był niesamowity. Niesamowita jest też Nila. O bogowie, chyba znowu się zakochałem.

Piper
No to i mamy dzieci morza. Percy'ego i Nilę. To oznacza, że wyruszymy niedługo na misję. A już miałam nadzieję, że przepowiednia się nie spełni. Jason odprowadził mnie pod sam domek.
-Czym się tak martwisz? - zapytał mnie syn Jupitera, kiedy staliśmy przy drzwiach domku numer 10.
-Szczerze, to wszystkim. Posejdon ma kolejne dziecko, czyli przepowiednia się spełni. Nie wiadomo co się stanie na naszej misji. I boję się też o Leona. Chyba znowu się zakochał - powiedziałam i spuściłam głowę. Poczułam jak obejmuje mnie Jason i gładzi mnie po włosach.
-Pipes, wszystko będzie okej. W przepowiedni nie ma nic na temat umierania lub czegoś podobnego, więc spokojnie. A co do Leo, to jakoś sobie poradzi. Zapomniałaś jak zakochiwał się w różnych dziewczynach. No na przykład w Chione, śnieżnej bogini. Ogień i śnieg nie idą raczej w parze.
-A ogień i woda też nie - zauważyłam. Jason złapał mnie za podbródek i zmusił mnie żebym na niego popatrzyła. Uśmiechnął się lekko i pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Kiedy skończyliśmy, położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Wsłuchałam się w bicie jego serca, co od razu mnie uspokoiło.
-Dziękuję - szepnęłam i popatrzyłam mu w oczy. Miały taki piękny kolor nieba. Uśmiechnęłam się.
-Kocham cię - powiedział i jeszcze raz mnie pocałował. Kiedy się odsunęliśmy od siebie powiedziałam i że ja go kocham i weszłam do swojego domku. Od razu poszłam do łóżka. Oczywiście jako heros nie mogę mieć spokojnych snów. Byłam w jakieś piwnicy. Było tam tylko jedno małe okienko, przez które wlewało się światło księżyca. Przy ścianie siedziały dwie osoby, ale były w cieniu i nie zobaczyłam ich twarzy.
-Spokojnie, na pewno przyjdą - powiedziała jedna z nich.
-Wcześniej tu umrę, niż po nas przybędą - prychneła druga.
-Nie mów tak.
-Ale ja już dłużej nie pociągnę. Było można usłyszeć szloch.
-Ciii, spokojnie, wszystko będzie okej - po tych słowach do pomieszczenia ktoś wszedł.
-Jeszcze żyjecie? Trzeba w takim razie coś zrobić - powiedział. Postać podeszła do dziewczyn ze sztyletem w dłoni.
-Nieee - krzyknęłam, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Usłyszałam tylko świst ostrza i obudziłam się. Byłam cała zlana potem. Próbowałam opanować oddech, bo strasznie płytko oddychałam. Wyjrzałam przez okno. Dopiero świtało. Wzięłam byle jakie ubranie i poszłam do łazienki. Po porannej toalecie wyszłam z domku. Wszyscy pewnie jeszcze drzemali, ale ja nie chciałam znowu zapaść w sen. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc przeszłam się po obozie. Nagle zobaczyłam, że ktoś siedzi nad brzegiem zatoki. Udałam się tam i zobaczyłam córkę Posejdona. Usiadłam obok niej.
-Hej, bezsenna noc czy wręcz przeciwnie? - zagadałam.
-Hej, nic lepiej nie mów. Miałam okropny sen, nawet nie chcę o tym myśleć - zakryła twarz dłońmi.
-Takie życie herosa. Nawet we śnie nasze życie nie jest kolorowe - westchnęłam. Dziewczyna popatrzyła na mnie i pokiwała głową. Miała piękne morskie oczy. Była bardzo ładna, według mnie. Miała na sobie krótkie czarne spodenki i za dużą koszulkę.
-To twoje? - zapytałam łapiąc za brzeg koszulki.
-Niee. To Percy'ego. Nie mam tu żadnych ubrań - wzruszyła ramionami - z drugiej strony nie mam po co się stroić, ładna to ja nie jestem i nikt nie zwraca na mnie uwagi - powiedziała z uśmiechem, ale na pewno nie szczerym. Przewróciłam oczami.
-Nila, spójrz tylko na siebie. Jesteś bardzo ładna, nawet w koszulce brata. Gdyby Posejdon cię wczoraj nie uznał to obstawiałabym, że jesteś od Afrodyty - powiedziałam z uśmiechem i wstałam - chodź, znajdziemy jakieś ubrania dla ciebie. Masz szczęście, wczoraj byłyśmy z dziewczynami na zakupach - puściłam jej oczko i udałyśmy się do mojego domku. Dałam dla Nili kilka bluzek, spodenki i itp.
-No to resztę kupimy na mieście - powiedziałam.
-Wielkie dzięki Piper - podziękowała dziewczyna i przytuliła mnie. Wiedziałam już że zostaniemy przyjaciółkami. Była wesoła, miła. Kiedy usłyszałyśmy gong na śniadanie, wyszłyśmy z dziesiątki. Nila poszła zanieść rzeczy do domku, a ja poszłam do pawilonu jadalnego. Usiadłam z resztą mojego rodzeństwa. Niektórzy byli naprawdę fajni, a niektórzy np Drew, nie do zniesienia. Popatrzyłam na resztę stolików. Jason siedział sam, Percy w końcu miał towarzystwo. Najbardziej oblegany był stolik Hermesa, ale tak było zawsze. Po śniadaniu udałam się na lekcje szermierki. Idąc w stronę areny, wpadłam na kogoś.
-Ała - powiedziałam siedząc na ziemi.
-Oh Piper, przepraszam. Zamyśliłem się - podał mi rękę.
-Nic się nie stało Leo, a o czym tak myślałeś? A może o kim? - zapytałam z uśmiechem. Chłopak podrapał się po głowie. Chyba trochę się zawstydził.
-O Nili - powiedział patrząc się na swoje buty. Współczułam mu trochę, po tym co było z Kalipso, więc ucieszyłam się, że w końcu się pozbierał.
-No to zagadaj do niej Leośku - powiedziałam i poszłam przed siebie. Szermierka w końcu dobrze mi szła. W końcu. Ćwiczyłam z Ann, Hazel, z dzieciakami od Hermesa i Demeter. Kiedy miałam już schodzić podeszła do mnie Nila.
-Pomożesz mi z szermierką? - poprosiła mnie. Zgodziłam się i poćwiczyłam z nią trochę. Trzeba było przyznać, że dobrze walczyła, chociaż mówiła, że po raz pierwszy trzyma w ręku broń. Kiedy nie miałyśmy już siły, zeszłyśmy z areny. Nili poszła na lekcje greki, a ja nie miałam teraz zajęć. Poszłam poszukać Jasona. Nagle ktoś mnie złapał od tyłu i wzniosłam się parę centymetrów w górę. Obróciłam się i pocałowałam swojego chłopaka. Miałam szczęście, że go mam. Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia.


Mam nadzieję, że się podoba i ktoś to w ogóle czyta :P proszę o komentarze :]

a to moje bazgrołki:P
Picasso to ja nie jestem ^^

1 komentarz:

  1. Rysunek bardzo ładny :D I rozdział naprawdę fajny. Po prostu WoW. xD Naprawdę bardzo mi się podobał xD Nawet nie wiem,co tu jeszcze mogę napisać xD Czekam na next xD
    Pozdrawia Cherry xD

    OdpowiedzUsuń