Nila
Jakbyście zareagowali gdyby dowiedzieliście się, że jesteście herosami? Albo że wasz kolega jest kozą? Dylan wytłumaczył mi, że greccy bogowie istnieją naprawdę i mają dzieci ze śmiertelnikami. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, ale z czasem przyswoiłam do siebie tą myśl.
-Nila? - wyrwał mnie z zamyśleń głos byłego przyjaciela.
-Co? - warknęłam. Nie mogłam znieść jego obecności, tego uśmiechu, tych pięknych niebieskich oczu. Nila ogarnij się w końcu.
-Spokojnie księżniczko, chcę mi tylko powiedzieć, że musimy się stąd zmywać i to nie tylko z powodu, że jesteśmy w DAMSKIEJ łazience. Empusa może zaraz się odrodzić, więc chodź - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Złapałam tylko swoją torbę. Kiedy szliśmy korytarzem, nasze kroki odbijały się echem. Lekcja wciąż trwała.
-Ej, ale ja mam jeszcze w-f! - powiedziałam zatrzymując się nagle. Chłopak też się zatrzymał. Przewrócił oczami i skupił wzrok na mnie.
-Patrzę, że od dzieciństwa nic się nie zmieniło.
-Co masz na myśli? - skrzyżowałam ręce na piersi. Dylan uśmiechnął się szeroko.
-Zawsze sumienna i odpowiedzialna. Nigdy nie opuścisz żadnego dnia w szkole.
-I co w tym złego? Ja tu zostaję !
-Ehhh - westchnął - nie dajesz mi wyboru - powiedział zbliżając się do mnie. Nasze twarze dzieliły centymetry. Czułam na skórze jego oddech. Patrzyłam w jego oczy. Miały taki ładny kolor. Trzeba było przyznać, że jest przystojny. Może gdyby nie był takim chamem to byłoby coś z tego. Wyszczerzył znowu zęby w uśmiechu.
-Pójdziesz po dobroci czy będę musiał to zrobić - szepnął i zbliżył się jeszcze bardziej. Zrozumiałam co chciał zrobić. Odskoczyłam do tyłu jak poparzona. Dylan zaśmiał się.
Popatrzyłam na niego spode łba.
-Dobra chodź, idziemy - powiedziałam i pociągnęłam go za rękaw koszulki. Przed szkołą czekał na nas już Victor. Siedział za kierownicą czarnego Mercedesa. Usiadłam z tyłu sama. Oparłam głowę o zagłówek i popatrzyłam na niebo przez szyberdach. Zbierało się na burzę i to dość gwałtowną.
-Oj chyba Zeusa coś wkurzyło - powiedział Dylan wyglądając przez okno.
-Noo i to nieźle. Dobra dzieciaki zmywamy się stąd - odpowiedział Vic i ruszyliśmy w stronę Long Island, do Obozu Półkrwi.
-Wiecie kto jest moim boskim rodzicem? - zapytałam po jakiś 30 minutach drogi.
-Nie mamy pojęcia. Satyry wyczuwają herosów, a ty masz tak jakby stłumiony zapach. Więc albo to jakieś pomniejsze bóstwo, albo ktoś zataił twój zapach i moce.
-Normalnie żaden heros nie przeżyłby 16 lat, nie spotykając potworów, nie ginąc przy tym.
-No to mnie teraz pocieszyliście, dzięki - powiedziałam i wypuściłam głośno powietrze.
-Nila, wyluzuj - powiedział Dylan.
-Łatwo powiedzieć - westchnęłam. Przez resztę drogi syn Apolla i mój opiekun wychwalali jaki to obóz nie jest wspaniały i itp. W pewnym momencie Vic zatrzymał samochód.
-Jesteśmy na miejscu - powiedział. Wzięłam swoją torbę i zaczęłam się wspinać na wzgórze. Kiedy tam dotarłam, zaparło mi dech w piersiach. Mogłam tam stać i podziwiać, ale poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam roześmianą twarz Dylana.
-No to witaj w domu. Pociągnął mnie w dół zbocza. Zaprowadził mnie do jakiegoś budynku.
-Najpierw poznasz Chejrona, a potem ktoś cię oprowadzi po obozie.
-Mam nadzieję, że nie ty - powiedziałam szorstko. ,,Co się ze mną dzieję? W jednej chwili jestem wściekła na niego i mam podły humor a za chwilę mam ochotę go pocałować i jestem ogólnie jakaś taka... Szczęśliwa. Oj Nilciu musisz sobie załatwić psychiatrę". Na ganku stały trzy osoby. Blondynka, szatyn i półkoń? Znaczy się centaur. Od pasa w górę był dobrze zbudowanym mężczyzną, a w dół białym rumakiem.
-Chejronie, to jest Nila - przedstawił mnie chłopak.
-Miło mi cię poznać Nilo - skłonił się centaur - czy ktoś ci już wytłumaczył cokolwiek?
-Tak, Dylan i Victor wszystko mi powiedzieli.
-To w takim razie, nie jestem ci potrzebny, wybaczcie, ale muszę coś załatwić - powiedział i wszedł do środka. Para herosów zeszła z ganku i podeszła do nas.
-Hej, nazywam się Percy - wyciągnął do mnie rękę czarnowłosy chłopak o morskich oczach - a to jest Annabeth - wskazał na blondynkę o szarych oczach. Uśmiechnęłam się do nich i uścisnełam dłoń.
-To może ja oprowadzę ją po obozie - zaproponowała Annabeth. Potaknęłam głową, za to syn Apolla spuścił głowę.
-Wiem, że ty miałeś na to ochotę, ale ja to lepiej zrobię - dodała blondynka uśmiechając się szeroko. Wzięła mnie pod rękę i poszłyśmy zwiedzać obóz.
Annabeth
Po zakupach poszłam z Percy'm do Chejrona.
-Jakieś nowe informacje dotyczące przepowiedni? - zapytał się mój chłopak.
-Niestety nie, ale czuję, że niedługo coś się wyjaśni - odpowiedział centaur. Zobaczyłam, że zmierza w naszym kierunku Dylan, syn Apolla z jakąś dziewczyną.
-Chejronie, to jest Nila - powiedział chłopak kiedy był przy nas.
-Miło mi cię poznać Nilo - przywitał ją Chejron - Czy ktoś ci już wytłumaczył cokolwiek?
-Tak, Dylan i Victor wszystko mi powiedzieli - odpowiedziała.
-W takim razie, nie jestem ci potrzebny, wybaczcie, ale muszę coś załatwić - powiedział dyrektor obozu i wszedł do budynku. Przez cały czas przyglądałam się nowej. Czułam, że się zaprzyjaźnimy. Zaproponowałam, że oprowadzę ją po obozie, co przyjeła z entuzjazmem. Pokazałam jej stajnie pegazów, arenę do szermierki, ściankę wspinaczkową z lawą, pola truskawek, boisko do gry w siatkówkę i oczywiście domki. Nila była zachwycona tym wszystkim. Widziałam to po jej oczach. Kiedy zobaczyłyśmy już wszystko, poszłyśmy nad zatokę. Usiadłyśmy nad brzegiem.
-Może opowiesz coś o sobie -zaproponowałam. Dziewczyna zaczęła nieśmiało opowiadać o sobie. Dowiedziałam się, że kocha rysować. Zapytałam się czy interesuje się architekturą, a ona zaczęła nawijać o jakimś muzeum sztuki, o którym nie wiedziałam. Zaczęłyśmy żywo rozmawiać na tematy sztuki. Znalazłam wspólny język z Nilą. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało i dobrze czułam się w jej towarzystwie. Jako jedyna podzielała moje zainteresowania. Okazała się też dobrym słuchaczem. Jak rozmawiam z Percy'm to nasza konwersacja przypomina raczej monolog.
-Jak myślisz, czyim dzieckiem mogę być? - zapytała się w pewnym momencie.
-Nie wiem, ale na pewno twój boski rodzic uzna cię przy ognisku.
-Hmmm - zamyśliła się na chwile. Miała smutny wyraz twarzy. Musiałam ją jakoś pocieszyć. Objęłam ją ramieniem i spojrzałam w oczy. Nie miała szarych tęczówek, ale to nie zmienia niczego. Niektórzy z mojego domku nie mają takich samych tęczówek jak ja.
-Uśmiechnij się, będzie dobrze. Mam nadzieję, że jesteś od Ateny, bo wtedy byłybyśmy w jednym domku - uśmiechnęłam się do niej. Nila nieznacznie uniosła kąciki ust. Nagle uderzyła nas fala. Przecież nie było żadnego wiatru, ani nic. Zobaczyłam przed sobą Glonomóżdżka. Zagotowałam się aż ze złości.
-Percy! Co ty u licha robisz ?! - wstałam i stałam z nim twarzą w twarz. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Myślałem, że wam gorąco i chciałem was ochłodzić.
-Ty.. Ty.. Ughh - załamałam ręce.
-Annabeth spokojnie. Przecież nic się nie stało - uspakajała mnie Nila.
-Okej, chodź. Zaraz kolacja - powiedziałam i udałam się w kierunku pawilonu jadalnego.
-Dzięki - powiedział Percy do Nili.
-Spoko - odpowiedziała - Ann zwolnij trochę - zawołała za mną. Zwolniła. Tak aby mnie dogoniła. Kiedy zrównała się ze mną, ktoś złapał mnie od tyłu. Przechyliłam głowę i zobaczyłam twarz Percy'ego. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zamknął moje usta pocałunkiem. Miał słone usta jak zwykle. Nie powiem, że mi się nie podobało, ale miałam być na niego zła. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, popatrzyłam w jego morskie tęczówki. Zawsze w nich tonęłam. Bardzo podobne miała Nila.
-I tak jestem nadal zła - powiedziałam. W jadalni usiadłam razem z moim rodzeństwem przy stoliku Ateny. Nilę usadziłam z domkiem Hermesa, a Percy jak zwykle sam przy stole Posejdona. Po kolacji było ognisko. Usiadłam obok mojego chłopaka. Dosiadła się do nas ta nowa. Obok niej Dylan, który próbował coś jej wytłumaczyć, ale ona go zbywała. Za nami usiedli Jason z Piper, Hazel z Frankiem i Leo.
-Weź odwal się - powiedziała Nila.
-Ale Niluś... - próbował syn Apollina.
-Wyjdź! - wkurzyła się już dziewczyna.
-Niby gdzie mam wyjść?
-Powiedziałam WYJDŹ ! Już lubię tą dziewczynę. Percy już chciał jakoś zareagować, ale ktoś go uprzedził.
-Koleś, dziewczyna nie chce z tobą rozmawiać, więc odpuść - powiedział mój przyjaciel.
-Leo, nie wtrącaj się. Nila ...
-Weź spadaj Dylan - powiedziała dziewczyna.
-Nie słyszałeś, wyjdź - wtrącił się znowu syn Hefajstosa. Syn boga lekarzy wstał i poszedł na drugi koniec. Nila odwróciła się do swojego wybawcy i uśmiechnęła się.
-Dzięki - powiedziała. Leo wstał i usiadł na miejscu Dylana.
-Nie ma sprawy, tak w ogóle to jestem Leo.
-Ja Nila. Rozmawiali razem przez cały czas. Czułam że może coś z tego będzie. Wtuliłam się w Percy'ego.
-Wiesz co Glonomóżdżku?
-Co Mądralińska?
-Kocham cię - i pocałowałam go. To co się później wydarzyło, nie powinno nigdy się zdarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz